To zapowiadają niemal wszyscy politycy związani z PO. Nie tylko w rozmowach z dziennikarzami, ale także w swych wystąpieniach w Sejmie czy Senacie. Deklaracja typu „wszyscy będziecie siedzieć” stała się czymś w rodzaju rytuału. Możemy być, zatem, pewni, że po zwycięskich wyborach więzienia zapełnią się naszymi dzisiejszymi oprawcami.

Są różne koncepcje. Do końca nie wiemy, czy TVP zostanie całkowicie zlikwidowana, czy tylko jej najbardziej politycznie zaangażowane kanały – przede wszystkim TVP Info. A może jednak zamiast likwidacji będzie zwykła reorganizacja i powyrzucani zostaną z pracy nie tylko różni dyrektorzy, kierownicy, szefowie redakcji, ale także szeregowi dziennikarze dziś pracujący dla pisowskiego reżimu. Niektórzy z tych ostatnich może będą mieli szansę utrzymania posady, pod warunkiem publicznego złożenia samokrytyki i zadeklarowania lojalności wobec demokratycznego kierownictwa TVP. Część ze zwolnionych, może nawet znaczna, stanie przed obliczami niezawisłych sądów i trafi do więzienia (patrz punkt 1).

Prawo do emerytury, które dziś, w wyniku nieodpowiedzialnych decyzji PiS-u, przysługuje osobom męskim, które ukończyły zaledwie 65 lat, a kobietom nawet 60 lat(!), musi zostać zmienione. Oczywiście, dla dobra zwykłych ludzi. Wczesne pójście na emeryturę wiąże się z psychicznymi problemami, poczuciem obniżonej wartości, braku znaczenia dla społeczeństwa. Państwo ma obowiązek temu się przeciwstawić. Prawo do emerytury nie może przysługiwać wcześniej niż po skończeniu 67 lat. Dotyczy to także kobiet. Trzeba skończyć z dyskryminacją. Kobiety też mogą pracować dłużej. Czyż są gorsze od mężczyzn? Jeśli ktoś straci pracę wcześniej, bo pracodawca dostrzeże u niego jakieś słabości związane z wiekiem, to trudno. Zaczeka parę lat na emeryturę. Dlatego ważne jest uświadamianie społeczeństwa o istotności odkładania oszczędności. Mogą się przydać.

Dodatkowe wypłaty, tzw. „13” i „14” są upokorzeniem dla emerytów. Jasno i wprost powiedziała o tym posłanka Joanna Mucha (wtedy w PO). Pracując dłużej, ludzie później przechodzić będą na emeryturę i, siłą rzeczy, liczba emerytów wyraźnie spadnie. Zatem, problem dotyczyć będzie znacznie mniejszego grona ludzi, którzy z pewnością woleli będą jeszcze parę lat dłużej popracować (ponad 67-letni próg) i godnie zarobić pieniądze, niż je dostawać w poniżającej procedurze.

Musimy sobie zdać sprawę z tego, że coroczna rewaloryzacja emerytur, zwłaszcza liczona w sposób proporcjonalny do inflacji, jest źródłem potężnego wypływu pieniądza. Działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Im wyższa inflacja tym wyższa rewaloryzacja i w wyniku tego, jeszcze wyższa inflacja. I tak w kółko, Na coraz wyższym poziomie. Trzeba zatrzymać tę niemającą końca zgubną spiralę. Ekonomiczny ekspert, Bogusław Grabowski, nie ukrywa tego co stać się musi. Koalicja ugrupowań demokratycznych upora się z tym problemem. Wprawdzie emerytom spadnie nieco poziom życia, ale jakieś koszty jako społeczeństwo ponieść jednak musimy.

Jak jasno powiedział pan Janek, jeden z uczestników spotkania z Donaldem Tuskiem, ogromna krzywda spotkała ludzi, którzy ciężko pracowali na rzecz Polaków. Kilka lat wcześniej w podobnych duchu wypowiedział się na demonstracji, występując obok dzielnego płka Mazguły, ówczesny przewodniczący PO – Borys Budka. Obecny przewodniczący – Tusk zapewnił pana Janka, że krzywdy zostaną naprawione. A krzywdy naprawdę są niemałe. Pan Janek, tak jak wielu innych podobnych mu patriotów, pracował w czasach PRL w policji politycznej. Teraz, po latach ciężkiej pracy w strukturach ZOMO i SB dostaje zaledwie trochę ponad dwa tysiące złotych emerytury. Pan Janek, to (jak ujawnił Sławomir Cenckiewicz) Jan Orzyłowski, o ciekawej, choć dość sztampowej dla tego środowiska, karierze.
Więcej: „Cenckiewicz: Jedno zdjęcie, a tyle historii wyborców Donalda Tuska”

System podatkowy trzeba uprościć. W taki sposób, żeby niektórym ludziom żyło się gorzej, ale za to innym lepiej. O jakich ludzi chodzi, trudno mieć wątpliwości. Ważna polityk obozu demokratycznego, poseł Platformy Obywatelskiej, Izabela Leszczyna jasno o tym mówiła w odpowiedzi na pytanie jednego z przedsiębiorców. Zerowy PIT dla młodych ludzi raczej się nie utrzyma... I chyba nie tylko on…

Rozpasanie rządów PiS-u doprowadziło do rozkwitu inflacji. Mówią o tym bez ogródek co odważniejsi eksperci ekonomiczni z kręgu Platformy Obywatelskiej. W audycji Radia Zet, znany ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej, Bogusław Grabowski, na pytanie czy Polskę nie stać na tak rozbudowane programy socjalne, czy trzeba je ograniczyć, zdecydowanie odparł: tak! Nie ma innego wyjścia. Wprawdzie oznaczać to będzie pewne problemy finansowe dla najbiedniejszych grup społecznych, ale uratuje to średnią klasę i elity społeczne, co w przyszłości, dzięki ogólnemu rozwojowi kraju, pozwoli także na poprawę bytu ludzi ubogich.

Nie ma nic gorszego niż własność państwowa. Wysokie stanowiska rozdawane są według klucza partyjnego, wielkimi firmami zarządzają ludzie myślący o tym jak pomóc w realizacji celów państwowych, zamiast kierować się interesem własnym. Wielokrotnie wyjaśniali to tacy znawcy praw gospodarki jak prof. Leszek Balcerowicz, wspomniany już Bogusław Grabowski, a nawet niektórzy politycy Konfederacji. Tylko sprzedaż majątku państwowego daje szanse na szybki gospodarczy rozwój. Sprzedać trzeba niemal wszystko, w tym także przemysł zbrojeniowy. Przecież w USA większość firm związanych z uzbrojeniem jest w rękach prywatnych. Czy jesteśmy gorsi od Amerykanów?

Utrzymywanie stopy bezrobocia na niskim poziomie ma całkiem poważne wady. Przede wszystkim ludzie przestają szanować pracę, stawiają pracodawcom wygórowane warunki płacowe. Pracodawcy, wobec niewielkiej „podaży” nowych pracowników, zmuszeni są ustępować. A to nie tylko utrudnia im prowadzenia biznesu i osiągania z niego godnego dochodu, ale staje się przyczyną podnoszenia cen, a zatem i inflacji. Po zwycięstwie koalicji demokratycznej, nowy prezes NBP podniesie stopy procentowe w takim stopniu, żeby wywołać spowolnienie i, w konsekwencji, upadek części firm. Dzięki temu wzrośnie bezrobocie, spadnie konsumpcja, a w ślad za nią – ceny. W rezultacie uda się w końcu zdławić męczącą wszystkich inflację.

Już wiele lat temu prof. Balcerowicz (i nie tylko on) ostrzegał przed szaleństwem podnoszenia płac minimalnych. W zasadzie, w ogóle niczego takiego jak płaca minimalna być nie powinno. Wszystko przecież wyreguluje rynek. Dlaczego zmuszać pracodawcę do płacenia co najmniej 20 zł za godzinę, skoro są chętni do wykonania tej samej pracy za np. 5 zł. Dopiero wtedy, gdy właściciel firmy za taką kwotę nikogo o wymaganych kompetencjach nie znajdzie, będzie musiał zaoferować więcej. Ale o wszystkim decydować powinna wola obydwu stron.

Na razie obóz demokratyczny rządzi tylko w części samorządów, a nie w całym kraju. Niemniej jednak, na pojedynczych przykładach możemy wyobrazić sobie idealny obraz rzeczywistości, która nas czeka w niedalekiej przyszłości. Na przykład w Warszawie, prezydent miasta zapowiedział utworzenie „strefy czystego transportu”, obejmującej centralne dzielnice Warszawy. Właściciele starych samochodów (zwłaszcza z silnikiem diesla, ale nie tylko) już od przyszłego roku nie będą mieli prawa nimi tam wjeżdżać. A jeśli mieszkają, to trudno. Dzięki nowym przepisom będą musieli kupić sobie nowy samochód. Zatem, wyjdzie to im na dobre. Choć nie jest to rozwiązanie długofalowe. Komisja Europejska już zapowiedziała, że od 2035 roku samochody spalinowe zostaną wycofane ze sprzedaży. Wiadomo, że nie może być mowy o tym, aby do tego czasu znaczącej części obywateli naszego kraju udało się wymienić samochody na elektryczne. Choćby z powodu ceny, infrastruktury, itp. (wyobraźmy sobie tysiące samochodów stojących pod blokami, przypiętych do kontaktów 😊). Obecnie w Polsce jeździ około 60 tysięcy elektryków i ponad 30 milionów samochodów spalinowych. Dlatego jedynym rozwiązaniem jest rezygnacja z prywatnych samochodów i przeniesienie się do ekologicznej, przyjaznej Planecie, komunikacji zbiorowej. Dzięki temu, na ulicach nie będzie korków, a ludzie zasłużeni dla Polski, nasza elita polityczna, artystyczna, dziennikarska czy biznesowa, będą mogli komfortowo po nich się przemieszczać samochodami elektrycznymi. Rządy PiS na pewno próbowałyby zahamować przyjęcie tego postępowego rozwiązania. Wygrana koalicji demokratycznej oznacza pewność wprowadzenia tych, jakże potrzebnych naszej Planecie, zasad.

Na możliwość robienia zakupów w niedziele czekają chyba wszyscy Polacy. Nieczynne tego dnia sklepy przyczyniają się do wzrostu kłopotów rodzinnych. Co robić w domu, jeśli nie można pochodzić sobie po sklepie? Przed tym problemem stają miliony polskich rodzin. Jedynymi zadowolonymi są pracownicy handlu i to tylko ci szeregowi, bo właściciele mają inne zdanie. Ale czy naprawdę cała Polska ma ulegać presji branżowych interesów? Przecież pracownicy handlu są godnie wynagradzani, a za pracę w niedzielę będą mogli sobie odebrać godziny w środku tygodnia.

Nadal w gremiach Unii Europejskiej do podejmowania niektórych decyzji konieczna jest jednomyślność państw. Nie wiadomo po co. Przecież system większości kwalifikowanej (15 krajów reprezentujących 65% populacji) wystarczająco chroni interesy członków UE (zwłaszcza tych najważniejszych). Weto bardzo ogranicza sprawność zarządzania tak ogromną strukturą. Rezygnacja z weta jeszcze bardziej wzmocniłaby pozycję państw kluczowych dla naszej europejskiej wspólnoty – przede wszystkim Niemiec, a także Francji. Czy byłoby w tym coś złego dla nas? Przecież obydwa te kraje są tradycyjnie dla nas przyjazne i z pewnością prowadziły będą politykę korzystną dla naszego państwa. Dzisiejsze władze w Polsce stanowczo przeciwstawiają się temu pomysłowi, większość polityków Platformy Obywatelskiej też nie wyraża nim zachwytu, ale np. europosłom: Róży Marii Barbarze Gräfin von Thun und Hohenstein z d.Woźniakowska i Leszkowi Millerowi całkiem się spodobał. Tak jak i Robertowi Biedroniowi. Nie ulega wątpliwości, że dopóki rządzi PiS weta usunąć się nie da. Szanse na to powstaną dopiero po zwycięstwie koalicji demokratycznej.

Generał Różański wprost powiedział to co wielu polityków myśli. Rozbudowa wojska aż w takich rozmiarach nie ma uzasadnienia. Niektóre, zawarte już przez pisowskich urzędników umowy, trzeba będzie zerwać. Myśl tę rozwinął były sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej (a zatem, fachowiec), Janusz Zemke. Uznał kupowanie tak ogromnej masy sprzętu wojskowego za przejaw megalomanii. Wprawdzie obok nas toczy się wojna, ale nie zapominajmy, że jesteśmy członkami NATO i, przede wszystkim, Unii Europejskiej! Czy można sobie wyobrazić, żeby tak potężni nasi sojusznicy jak USA, Niemcy czy Francja pozostawiły nas samych w razie potrzeby? Oczywiście, nie jest to możliwe i dlatego tak duże wydatki na zbrojenia są przesadą. Zaoszczędzone środki przeznaczyć można na inne cele.

Co do obrony terytorialnej, to sprawa nie jest jasna. Początkowo wydawało się wszystkim, że to ma być jakaś gwardia przyboczna ówczesnego ministra obrony. Dlatego likwidacja tej struktury jawiła się jako konieczność. Dziś wygląda to trochę lepiej i, być może, terytorialsów będzie można zostawić, oczywiście po sprawdzeniu jak duże generują koszty. I czy nie za duże…

Skład obecnego Trybunału Konstytucyjnego został powołany niezgodnie z konstytucją. Pisano o tym i mówiono wielokrotnie i nie ma co tu tego wszystkiego powtarzać. Jasne jest, że z chwilą zwycięstwa, ugrupowania demokratyczne usuną panią Przyłębską z funkcji, nawet, gdyby trzeba by ją „odkuwać z fotela”. Jej miejsce powinien zająć prawdziwy sędzia, wskazany przez polityków demokratycznych.

Na podstawie obecnej, niezgodnej z konstytucją ustawy, prezydent Duda powołał około 3 tysięcy nowych sędziów. Jasne jest, że oni dziś prawdziwymi sędziami nie są. Wprowadzony mechanizm „testu niezawisłości” daje pewne szanse na weryfikację, a w kolejnej wersji, uznanej przez KE za niezbędną, szanse te są jeszcze większe. Ale to za mało. Najprostszym rozwiązaniem będzie usunięcie z zawodu wszystkich sędziów powołanych niezgodnie z konstytucją. Być może wśród tych trzech tysięcy są tacy, którzy pozostali niezawiśli i nadają się do pełnienia sędziowskich funkcji. Trzeba będzie jednak przeprowadzić weryfikację i ci, którzy zrozumieli jak głęboko zabrnęli w niesłuszną drogę i wzbudzą zaufanie nowych, demokratycznych władz, sędziami zostaną.

Likwidację IPN zapowiadał już dość dawno, ówczesny przewodniczący PO, Grzegorz Schetyna. Teraz powrócił do tego Donald Tusk. Szanse na realizację tej obietnicy są tym większe, że w demokratycznej koalicji znajdą się środowiska, które z dumą wspominają swą aktywność w czasach PRL i ich piętnowanie za oddanie się ojczyźnie byłoby niestosowne.

„Adam Glapiński jest nie tylko niekompetentny, nie tylko nieprzyzwoity w tym, co robi. Adam Glapiński jest też nielegalny. Nie będzie ani dnia dłużej prezesem NBP. Nie trzeba będzie ustawy” powiedział Donald Tusk i dodał, że „go z NBP-u wyprowadzi”. Tomasz Siemoniak myśl swego szefa nawet rozwinął. Tak, stanowisko prezesa głównego polskiego banku zasługuje na kogoś lepszego niż Adam Glapiński, kogoś klasy Marka Belki., Leszka Balcerowicza czy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Oni już nie wrócą, ale z pewnością w szeregach PO czy Lewicy znajdą się godni ich następcy.

Minister Czarnek usiłował wprowadzić przepisy ingerujące nie tylko w niezależność szkoły, ale naruszające główną ideę jej istnienia. To przecież szkoła, a nie rodzice, powinna decydować o kształtowaniu systemu wartości dzieci. Owszem, rodzice powinni nauczyć podstawowych zasad funkcjonowania w życiu, ale nie mają prawa do narzucania im własnej ideologii. Od tego jest szkoła. Czarnek chciał zwiększyć wpływ rodziców na to jakie idee wpaja uczniom szkoła, ale na szczęście, prezydent, pod wpływem presji społeczeństwa, zawetował sławetne „lex Czarnek”. Zwycięstwo ugrupowań demokratycznych oddali na zawsze takie próby ograniczania misji szkoły. Trudno sobie wyobrazić, żeby coś podobnego przydarzyć się mogło za czasów takich gigantów edukacji jak ministry Joanna Kluzik-Rostkowska czy Krystyna Szumilas.

Rozwinięciem poprzedniego punktu jest konieczność szerszego wprowadzenia do szkół instruktorów i nauczycieli z zakresu nauczania podstaw gender i lgbt. Dzieci powinny jak najwcześniej dowiedzieć się, że nie jest tak (jak być może uczyli je zaściankowi rodzice), że istnieją tylko dwie płcie i, że koniecznie chłopak musi zakochać się w dziewczynie lub odwrotnie. Miłością obdarzyć można także osobę tej samej płci albo jakiejś zupełnie innej. To są sprawy oczywiste, o których nie ma co tu pisać, pamiętajmy jednak, że Polska jest krajem pełnym ludzi nieoświeconych, dlatego warto przypilnować, żeby nowe pokolenia kształtowane były zgodnie z nowoczesną wiedzą.

Religia w szkołach nauczana była przed wojną i w pierwszych kilkunastu latach po jej zakończeniu. W 1961, Władysław Gomułka religię ze szkół usunął. Nie wiadomo dlaczego później ją przywrócono. Zapewne zrobiono to „na złość” komunistom, którzy parę miesięcy wcześniej przegrali wybory kontraktowe. Od tego czasu minęły jednak 32 lata i czas najwyższy przywrócić do życia zarządzenie Władysława Gomułki.

Krzyże wiszące w miejscach publicznych przeszkadzają tym, którzy nie są wierzący. Choć, tak prawdziwie niewierzących wśród Polaków jest niewielu (bo nawet ci, którzy deklarują niewiarę, nie do końca są swych deklaracji pewni, a gdy przychodzi czas nieszczęścia, choroby, to ta pewność jeszcze bardziej słabnie), to jednak musimy pamiętać o wyznawcach innych religii. Jak czuje się np. muzułmanin widzący wiszący krzyż? Toż to dla niego musi być duża trauma. Na szczęście Donald Tusk w tym temacie wyraził się jasno: „miejsca publiczne, takie jak Sejm czy szkoła, powinny być wolne od symboliki religijnej”. To, że kiedyś zamieszczał swoje, wraz z rodziną, zdjęcia zrobione na tle domowego ołtarzyka, nie ma tu znaczenia. To była potrzeba chwili. Dziś chwila jest inna.

Spowiedź dzieci i młodzieży musi być zakazana, To naruszanie osobistej wolności młodego człowieka. Niejasny jest tylko sposób w jaki ten zakaz będzie realizowany. Kto miałby mieć prawo do kontroli wieku spowiadanego i w jaki sposób by to czynił.

„Osoby, które uznają inaczej niż prawo kobiety do aborcji (do 12. Tygodnia) nie znajdą miejsca na listach PO do parlamentu” – zapowiedział Donald Tusk w trakcie Campusu Polska. Jak informuje oficjalny profil Platformy na Twitterze, swobodna aborcja do 12. tygodnia jest punktem programu PO.

W czerwcu ub.r. Donald Tusk w rozmowie w TVN24 powiedział: „jedną z moich pierwszych decyzji będzie legalizacja związków partnerskich”.  Dzięki temu skończy się dyskryminacja. Chociaż mówi się częściej o związkach partnerskich niż o ślubach, to jednak są środowiska, które domagają się rezygnacji z hipokryzji i nazwanie sprawy po imieniu. Jest szansa, że po zwycięskich wyborach, koalicja ugrupowań demokratycznych w końcu zalegalizuje śluby osób tej samej płci. Nikt na razie nie wypowiada się na temat liczby osób mogących w ślubach brać udział. Dlaczego tylko dwie? Toż to zwyczaj staroświecki, może warto i w tym zakresie przepisy zliberalizować? Wszak miłość nie wybiera…