Dwanaście lat podziałów
Około jednej trzeciej Polaków popiera obecny rząd. Mniej więcej tyle samo jest jemu przeciwnych. I tak to już jest od wielu lat, chociaż czasami jedna ze stron uzyskuje większą przewagę. Ostry podział na dwa zwalczające się „plemiona” nastąpił już w 2015 roku. Po przegranych przez PO wyborach.
Wbrew temu co dziś usiłuje się wmawiać widzom programów w TVN i czytelników podobnych im gazet i portali internetowych, głębokich rowów nie wykopano wcale teraz. Były one też i poprzednio. Tyle tylko, że w latach 2008-2015 stroną odepchniętą byli wyborcy PIS-u, a zatem ludzie mniej wartościowi, o których wtedy pisało się wprost: „starsi, słabo wykształceni, pochodzący z małych ośrodków i wsi”. A, że wszystkie ważniejsze media stały w jednym szeregu z „młodymi, dobrze wykształconymi, z dużych miast”, czyli elektoratem ówczesnej władzy, to można było odnieść wrażenie, że podziałów nie ma. O to wrażenie było o tyle łatwiej, że główni komentatorzy i analitycy byli po stronie rządzących i faktycznie nie czuli się wykluczeni.
Teraz to się zmieniło. Nie tylko powstał rząd wybrany przez „ciemny lud”, ale rozwinęły się nowe media, umocniły swe pozycje prawicowe tygodniki, a przede wszystkim jedna z głównych telewizji – telewizja publiczna przejęta została przez ludzi PIS-u. TVP była zawsze telewizją rządową i tak długo to nie przeszkadzało, jak długo rządzili ludzie o „słusznych” poglądach. Gdy nagle władzę przejęli inni, „niewykształceni, z małych ośrodków”, dotychczasowy system kierowania telewizją przestał się podobać. I nie ma tu znaczenia, że dwie największe telewizje prywatne z dużą gorliwością i oddaniem służą „prawdziwym elitom”. Chodzi o to, żeby było tak jak było, czyli ze wszystkich telewizji, głównych gazet i portali ma płynąć identyczny przekaz. Teraz tak nie jest i to wywołuje gwałtowny sprzeciw „prawdziwych elit”, podkreślających, że tak głębokich podziałów nigdy nie było.
W pewnym sensie mają rację. Sądząc po programach telewizyjnych, w latach 2008-2015 panował prawdziwy front jedności narodu. Wszyscy mówili podobnie, zgadzając się co do „podstawowych wartości” (same wartości też się zmieniały, ale to inny temat…). Owszem była świadomość, ze gdzieś tam bytują jakieś dziwolągi nie dostrzegające doskonałości ówczesnej Polski, ale – co zrozumiale – jako osobniki nierozgarnięte i niedouczone mogą mieć z tym trudności. Dlatego elity z pobłażliwością podchodziły do egzystencji dziwaków, z rzadka – wtedy, gdy tylko było to niezbędne – dyscyplinując je działaniami stosownych organów porządkowych.
Wartości...
Społeczeństwo podzielił dopiero PIS! Tego nie było nigdy wcześniej! Wiele osób naprawdę w takie hasła wierzy i wypisuje lub powtarza je całkiem szczerze. Jest sprawą ciekawą skąd to się bierze, że ludzie o tradycji solidarnościowej (bezpośredniej lub rodzinnej) uznali rządy PIS za prawdziwe zło. Nie dziwi, gdy z hasłami bliskimi dzisiejszej PO utożsamiają się zwolennicy SLD, Palikota, czy starsi PZPR-owcy (jak Mazguła, Tumanowicz, Barański i wielu innych). Formacje im bliskie osłabły lub całkiem zniknęły i wybrali to co im najbliższe. Ale jak ludzie, którzy deklarują się jako umiarkowana centroprawica mogą wspierać obecny program PO lub Nowoczesnej? Zgoda, partie te nie mają żadnych programów, a w każdym razie nic o nich nie mówią. Bez trudu jednak można zebrać z wypowiedzi czołowych działaczy powtarzane często tezy, z których rysuje się pewien obraz świata. Świata bliskiego liderom PO i .N. Listę podstawowych wartości promowanych, czy choćby akceptowanych przez przywódców opozycji zamieściliśmy na stronie głównej w postaci „tez”. Podobną listę przygotowaliśmy w oparciu o obserwację wypowiedzi i – co ważniejsze – działań liderów PIS-u i członków rządu.
Zrozumiałe, że nie tylko dla lewicowców osieroconych brakiem ich macierzystych partii, ale także dla antyklerykałów, czy przeciwników Kościoła, kanony opozycji mogą być zachęcające. Ale jak zrozumieć człowieka posyłającego dzieci na religię, na co dzień po cichu drwiącego z „pedałów”, w żaden sposób niezwiązanego biznesowo z peowskim układem, głosującego na PO i z żarliwym zaangażowaniem toczącego słowne potyczki z obrońcami „pisowskiej dykatury”? Która z wartości PO tak bardzo mu się podoba? Wspieranie elit? Jeśli sam do nich należy, tzn. jest przez PO wspierany, to można to jeszcze zrozumieć, ale jeśli tylko do nich aspiruje? Jeśli tylko mu się wydaje, że jest częścią elity? A może podoba się wspieranie „nowoczesnego” stylu życia („rodziny patchworkowe”, związki partnerskie)? Uważa, że Polska jest „ubogą panną na wydaniu” i powinna podporządkować się silniejszym? Sądzi, że Niemcy, czy Francuzi są od nas lepsi? Mądrzejsi? Może i tak uważa, ale w takim razie czy siebie wyłącza – Polacy ogólnie są głupi, ale on jest wyjątkiem?
Prawdopodobnie jest inaczej. Hasła i tezy głoszone przez działaczy PO w ogóle nie są brane pod uwagę, pewnie nawet nie są słyszane. Jedyne co ważne, to bezwzględna walka z PIS-em. Nie ma znaczenia w jaki sposób i o co. Liczy się tylko to, żeby odsunąć PIS od władzy i żeby przywrócić to co było wcześniej. Związek emocjonalny, który zawiązał się już dawno, jeszcze w 2005 roku, z tezami głoszonymi przez ówczesną PO jest tak silny, że nie można go łatwo zerwać. I nie odgrywa tu żadnej roli fakt, że ówczesna Platforma różniła się od dzisiejszej (np. pamiętne - albo już zapomniane – regularne rekolekcje działaczy PO w Sanktuarium w Łagiewnikach). Bardzo trudno jest odrzucić wszystko w co się tak mocno wierzyło i czego z takim zaangażowaniem broniło. Dlatego walka o powrót PO do władzy toczyła się będzie dalej. Nawet jeśli bojownicy wiedzą i pamiętają, że w latach 2008-2015 wcale nie było w Polsce raju.