Straty

Było słabo

Grecos to piąte pod względem obrotów biuro podróży w Polsce. I jako jedyne z czołowej piątki poniosło wtedy straty. Powodem były nadmierne apetyty. Po doskonałym roku 2017, w którym Grecos zarobił prawie 21 milionów netto, a wycieczki do Grecji rozkwitały, przyszło przekonanie, że można zarobić jeszcze więcej. Nie tylko w Grecosie. W efekcie podaż znacznie przewyższyła popyt. Część miejsc pozostała niesprzedana, trzeba było stosować specjalne obniżki. Cieszyło to klientów, których liczba rosła, ale nie aż tak, aby wypełnić wszystkie miejsca w samolotach.

Nauczka roku 2018 nie poszła w las. Rok później wszyscy najwięksi touroperatorzy zgodnie zapowiadali zmniejszenie programów (a przynajmniej, powstrzymanie zapędów do ich nadmiernego rozszerzania). I jak powiedzieli tak zrobili. Rok 2019 zakończył się dla wszystkich firm o wiele lepiej. Wyniki finansowe nie są jeszcze znane, ale mówi się, że padły rekordy wszechczasów w kategorii dochodów.

Oczywiście, także Grecos zmniejszył program. W 2018 roku miał 218 tysięcy klientów (najwięcej w swej historii) i 11 milionów strat. W 2019 klientów było około 200 tysięcy, za to wynik finansowy – jak twierdzi wiceprezes Śmigielski – był dodatni. W roku 2018 Grecos padł ofiarą własnego sukcesu. Za bardzo uwierzono w swą dobrą passę i przeszacowano możliwości. Rok później przyszło otrzeźwienie. Grecos zmniejszył nawet swoją gwarancję touroperatorską o pięć milionów złotych (do 70 mln), dostosowując ją do rzeczywistych rozmiarów działalności.

Grecos jest firmą szczególną. Zupełnie nietypową. Założona w 2006 roku przez znaną od lat w branży Alicję Skoczyńską, wcześniej prowadzącą biuro „Skoczyńska Travel”, skoncentrowała się na organizacji wyjazdów tylko do jednego kraju. Jest to zadanie trudne, z którego jednak Grecosowi udawało się wychodzić zwycięsko (poza 2018). Były momenty, gdy próbowano rozszerzyć ofertę np. o Majorkę. Bez powodzenia. Jest jeszcze Cypr. Jednak Grecos postawił na Grecję i od niej zależy jego dalszy los.

Więcej: „Biuro podróży Grecos umacnia się w Grecji”

Problem w tym, że Grecja, która w pewnym momencie przejęła pozycję lidera wśród wakacyjnych krajów, korzystając z problemów w Turcji, trochę się zużyła. Szybko odbudowuje się Turcja. Do łask wraca także Egipt. Wątpliwe jest, aby Grecji udało się obronić pierwsze miejsce w 2020 roku. Jednak na szczęście dla Grecosa (i nie tylko dla niego) Grecja nie zniknie i na pewno utrzymywała się będzie w czołówce. Co da szanse na zarabianie takim firmom jak Grecos. Choć szanse na rozwój mogą być ograniczone.

Będzie dobrze(?)

Szefowie Grecosa ostrożnie prognozują wzrost liczby klientów. Nie do poziomu z 2018. Ma być trochę lepiej niż w 2019. Z natury rzeczy, Grecos nie prowadzi operacji w zimie ani wczesną wiosną. W tym czasie zajmuje się sprzedażą (i pracami biurowymi…). W Grecosie jest tylko sezon letni. Zaczyna się w połowie kwietnia, a kończy w połowie listopada.

W programie najbliższego sezonu letniego Grecosa znalazło się około 20-tu regionów (na wsypach i w części kontynentalnej) Grecji. Są prawie wszystkie najbardziej popularne. Najwięcej ofert jest na Krecie.

W tym roku Grecos wprowadził nowość – wyspę Paros, która z wyglądu przypomina Santorini. Grecos nie ma tam polskiej konkurencji. Nie jest to jednak najtańsza opcja wakacji. Za tydzień pobytu na Paros, w szczycie sezonu, czyli w połowie sierpnia, trzeba zapłacić 3500-4500 zł.

Poza Grecją, w programie jest także Cypr, ale tylko ten Południowy. Co nie dziwi, bo Północny to przecież Turcja, a Grecos Turcją się nie zajmuje. Najtańsza wycieczka w sierpniu kosztuje ok. 2600 zł.

Z Grecosem polecieć można z jedenastu portów lotniczych (w tym dwóch zaliczanych do Warszawy – lotnisko Chopina i w Modlinie). Wspomniana nowość – wyspa Paros – dostępna jest tylko z Warszawy, z lotniska w Modlinie.

Wydawać by się mogło, że Grecos jako specjalista od wyjazdów do Grecji powinien łatwo wygrywać z konkurencją. Nie jest jednak tak dobrze. Gdy wziąć pod uwagę oferty najtańsze, tylko na Santorini jest na pierwszym miejscu, pokonując tam Rainbowa. Na Krecie przegrywa z TUI, Coralem, Mouzenidisem i Rainbowem, za to wygrywa z Itaką. Podobnie to wygląda na Zakynthos i Peloponezie. Trochę lepiej jest na Rodos.

W kilku regionach Grecos konkurencji nie ma. Nie tylko na Paros, ale także m.in. na Itace, Lefkadzie i Skiathos. Są też miejsca, gdzie Grecos jest nieobecny (Samos, Thassos, Mykonos).

Lepszy obraz daje porównanie dokładnie tych samych ofert. Nie jest jednak to proste, bo biura podróży robią wiele, aby ich klienci nie trafiali do tych samych hoteli co klienci konkurencji. Starają się uzyskiwać wyłączność na polski rynek. Nie zawsze im to się jednak udaje. Nie udaje się to także Grecosowi. Ma takie hotele, w których pobyty sprzedawane sią także przez inne biura.

Bezpośrednie porównanie też nie wygląda dla Grecosa zachwycająco. Na przykład tygodniowy wypoczynek w sierpniu na Korfu, w hotelu Acharavi Beach kosztuje w Grecosie tysiąc złotych więcej niż w TUI. Na Krecie, w hotelu Albatros z „all inclusive” Grecos jest droższy od Itaki o 500 zł. Na Rodos, w Sun Palace droższy od TUI o 700 zł.

W zasadzie, Grecos wygrywa tylko wtedy, gdy w tym samym hotelu są klienci biur mniejszych. Takich jak Exim Tours, Ecco Holiday czy Onholidays. Nieco lepiej wypadł też w starciu z Coral Travel. Jego oferta hotelu Sunrise na Rodos jest o 160 zł tańsza.