booking.com
Zmiana czasu. Przestawianie zegarków

Czas letni i zimowy

Podróże po Europie mają wiele zalet, w tym jedną wspólną: nie trzeba przestawiać zegarków. Czy jest się w Polsce czy w Hiszpanii, czas jest ten sam. Zaledwie w kilku krajach położonych na skrajach kontynentu godzina jest inna. Ale wskazówki przesuwać musimy także wtedy, gdy wcale nie ruszamy się z domu. Dwa razy w roku – pod koniec października i marca – czas zmieniany jest urzędowo.

Zmiana czasu, przesunięcie wskazówek

Nie będzie zmiany czasu

Już w zeszłym roku zaczęły się poważne dyskusje na poziomie Unii Europejskiej na temat likwidacji zwyczaju zmieniania czasu na zimowy i letni. W przeszłości miał on sprzyjać oszczędności energii. Dziś wszyscy przekonani są, że to archaizm. Ale problemem jest to, który z czasów wybrać. Letni czy zimowy?

Kula ziemska, jak to kula, ma 360⁰. A doba liczy 24 godziny. Po podzieleniu obydwu wartości otrzymujemy wynik: 1h/15⁰. A zatem, co 15⁰ długości geograficznej powinniśmy odejmować (lecąc z Polski na wschód, czyli zbliżając się do Słońca) lub dodawać (lecąc na zachód) jedną godzinę. W ten sposób, podróżując np. z Rzeszowa do Paryża musielibyśmy przestawić wskazówki o dwie godziny.

Ustalając strefy czasowe przyjęto, że reprezentantem każdego 15-to stopniowego przedziału będzie południk przecinający go w środku, czyli 7.5⁰, 22.5⁰, 37.5⁰, itd. Nazwano go standardowym. Na zachód od południka 7.5⁰, przebiegającego w pobliżu granicy francusko-niemieckiej, powstała w ten sposób strefa czasu zachodnio-europejskiego, równego czasowi UTC. Pomiędzy południkami 7.5⁰, a 22.5⁰ mamy strefę czasu środkowo-europejskiego (UTC+1h). Na wschód od 22.5⁰, do 37.5⁰ obowiązuje czas wschodnio-europejski (UTC+2h), a dalej moskiewski (UTC+3h).

Tak się składa, że jeden z południków standardowych, ten o wartości 22.5⁰, przebiega przez Polskę, jej wschodnie rejony. Na takiej długości geograficznej leży np. Lublin. Wynika z tego, że nasz kraj znalazł się w dwóch strefach czasowych: środkowo- i wschodnio-europejskiej. Możemy wybierać! Większość terytorium położona jest jednak na zachód od południka standardowego i dlatego przyjęło się uważać, że strefa środkowo-europejska bardziej nam pasuje. Poza tym, brzmi lepiej niż wschodnio-europejska… W zimie mamy czas środkowo-europejski. Tylko w lecie przesuwamy zegarki o godzinę do przodu, wchodząc do Europy Wschodniej…

Niedługo ma to się skończyć. Tylko na razie nie bardzo wiadomo jaki czas uznać za ostateczny. W zeszłym roku Unia Europejska przeprowadziła nawet ogólnoeuropejski sondaż internetowy. Spotkał się jednak ze słabym odzewem. W całej Europie udział w nim wzięło około 4 mln osób. Najwięcej, bo 3.1 mln z Niemiec. Na drugim miejscu była Francja, ale było tam tylko 393 tysiące uczestników, a na trzecim Austria - 259 tysięcy. Z Polski, a także Hiszpanii, Czech, Belgii, Finlandii i Szwecji w ankiecie udział wzięło po około 40 tysięcy osób. Z pozostałych krajów jeszcze mniej. Mało było takich, którzy o ankiecie wiedzieli.

Większość głosujących (76%) opowiedziała się za likwidacją zmian czasu. Największy udział mieli oni w Holandii, Polsce (91% głosujących) i na Litwie. Najmniej chętni zmianie byli Grecy, Cypryjczycy i Maltańczycy.

Kluczowym pytaniem było (i jest) jednak to który z czasów pozostawić. W całej Europie 56% głosujących wybrała czas letni, a tylko 32% zimowy (reszta była niezdecydowana). Czas letni najbardziej spodobał się w Portugalii (79%), na Cyprze (73%) i w Polsce (72%). Zimowy w Finlandii (48%), Danii (46%) i Holandii (45%). U naszego sąsiada, w Niemczech zwolennicy czasu letniego wygrywają, ale nieznacznie, a zatem może okazać się, że pomiędzy Polska i Niemcami pojawi się różnica czasu.

Decyzja o wyborze strefy pozostawiona została do uznania poszczególnym krajom. Nie będzie odgórnego zarządzenia. Ustalono jedynie termin, w którym musi być podjęta. Od 2021 roku sprawa powinna być jasna. Albo jesienna zmiana w 2020 będzie ostatnią, albo wiosenna w 2021.  Może okazać się, że w Belgii będzie czas inny niż w Holandii lub Luksemburgu.

Strefy czasowe
Źródło: thetimenow.com

Dziś strefy czasowe bardzo się rozciągnęły. Zwłaszcza środkowo-europejska, a w lecie wschodnio-europejska. Jest to w dużej mierze skutek wydarzeń historycznych. Francja i Hiszpania leżą daleko na zachodzie (zwłaszcza Hiszpania), a czas mają taki jak my w Polsce. W lecie należą do strefy wschodnio-europejskiej! A przecież położone są na tej samej długości geograficznej co Wielka Brytania, gdzie obowiązuje czas inny. Wielkiej Brytanii jednak Niemcy nie podbiły. A Francję tak. W 1940 roku Niemcy rozciągnęli swoją strefę czasową na terytorium francuskie. I tak już pozostało do dziś. W Hiszpanii czas z hitlerowskimi Niemcami ujednolicił gen. Franco. I tu też nic nie zmieniono do czasów współczesnych.

Z punktu widzenia turystyki czas przesunięty ku wschodowi (letni) jest lepszy. Słońce zachodzi później, turyści dłużej mogą siedzieć na plaży, a potem przy zachodzie wędrować po promenadach. Wschód słońca jest wprawdzie później, ale dla którego turysty ma to znaczenie? Inaczej to widzą mieszkańcy małych miasteczek. W zimie muszą wstawać do pracy w środku nocy, a wieczorami i tak nie bardzo jest dokąd pójść. Do oglądania telewizji słońce nie jest potrzebne (nawet lepiej, gdy go nie ma). Która z wersji zwycięży, na razie nie wiadomo. Ale bardziej prawdopodobny jest w Polsce czas letni, czyli wschodnio-europejski.

Można spodziewać się, że „na wschodzie” pozostaną także Hiszpanie i większość z krajów południa Europy. Turystyka ma tam duże znaczenie i raczej nikt nie będzie chciał psuć turystom wypoczynku, skracając pobyt na plaży.

Obecnie w Europie czas zachodnio-europejski (w zimie) obowiązuje tylko w Wielkiej Brytanii, Portugalii i Islandii. Od 2021 roku może być zupełnie inaczej, jakkolwiek pewne jest, że mieszkańcy Unii Europejskiej pozostaną w obrębie tylko dwóch stref. Są kraje (spoza Unii), które wybrały inną drogę.

W Chinach, po dojściu w 1949 roku do władzy komunistów, ustanowiono „czas pekiński” obowiązujący na terenie całego kraju. Mimo, że Chiny rozciągają się aż na pięć stref czasowych, władze nie zawracają sobie tym głowy. Mieszkańcy prowincji zachodnich muszą wstawać w środku nocy i iść spać po południu.

W Korei Północnej, w 2015 roku wprowadzono „czas pheniański”. Półwysep jest wąski i ze strefą czasową nie powinno być żadnych problemów, ale chodziło o podkreślenie własnej odrębności, a zwłaszcza o odcięcie się od związków z dawnym okupantem – Japonią. Czas cofnięto o pół godziny.

W Nepalu w 1956 roku przesunięto czas o 15 minut do przodu. Standardowy południk 82.5⁰ dzieli Nepal na dwie nierówne części. Władze podjęły decyzję, aby administracyjnie „przesunąć” południk standardowy w miejsce wyznaczone przez słynny szczyt Gaur Shankar, który jednak leży na południku 86⁰20’. Aby uwzględnić korektę, ustalono, że w Nepalu będzie czas równy UTC + 5 godzin 45 minut.

Po zaanektowaniu Krymu, Rosja na jego terenie wprowadziła swój czas – moskiewski, przesuwając dotychczasowy do przodu o dwie godziny. Na Krymie, tak jak w całej Rosji, żadnych sezonowych zmian czasu nie ma. Nawiasem mówiąc czasu nie zmienia się także w Egipcie (po rewolucji 2011) i w Turcji (po umocnieniu władzy Erdogana). Władze obydwu państw podjęły takie decyzje dla dobra obywateli, aby nie męczyć ich przestawianiem zegarków.

W Wenezueli, były prezydent Hugo Chavez w ramach walki ideologicznej ze Stanami Zjednoczonymi zarządził zmianę czasu. Wyłącznie po to, aby różnił się od tego w USA. Różnica nie mogła być duża. Wenezuela nie leży na mapie obok Stanów Zjednoczonych tylko raczej „pod” nimi. Ale Chavez rozwiązanie znalazł. Nakazał cofnąć zegarki o pół godziny. W efekcie doprowadziło to pogłębienia problemów energetycznych i tak zresztą ogromnych. Następca Chaveza stan poprzedni przywrócił.

Ciekawym przypadkiem są wyspy Samoa. Leżą na 172⁰ długości geograficznej zachodniej. Formalnie należą zatem do strefy czasowej UTC-11h. Ale dla Samoa, głównymi, a może nawet jedynymi partnerami handlowymi są Australia i Nowa Zelandia, które leżą na półkuli wschodniej. Różnica czasu sięgająca niemal dobę rodziła mnóstwo problemów. W końcu, w roku 2011 zdecydowano się na „przesuniecie” wysp na wschód. Dziś Samoańczycy w noc sylwestrową witają Nowy Rok jako pierwsi, a jeszcze kilka lat temu czynili to jako ostatni.

 

Jarosław Mojzych

11 października 2019

 
















Zamknij X
Zamknij X
REKLAMA