Kiedy taniej?

Przedsprzedaż kontra „last minute”

Firmy turystyczne dążąc do zwiększania dochodów od zawsze marzyły o takim zmniejszeniu podaży, aby całość oferty znajdowała chętnych (najlepiej stojących w kolejkach). Nigdy to się jednak nie udawało. Zawsze pojawiała się konkurencja. Po latach jednak udało się rynek dostawców usług mocno zawęzić. Zostało zaledwie paru touroperatorów, o których powiedzieć można, że są dość znaczący. Prawdziwie dużych jest dwóch – trzech, w najlepszym przypadku – pięciu. W takich warunkach łatwiej o dyscyplinę. Chociaż nie ma mowy o porozumieniu (zwłaszcza z wrogo przyjmowanym TUI byłoby to niemożliwe), ale indywidualne interesy organizatorów okazały się wystarczająco zbieżne, żeby doprowadzić do przyhamowania zasypywania rynku ofertami. Popyt wzrósł szybciej od podaży. W rezultacie ceny imprez w najwyższym z letnich szczytów wyjazdowych – w połowie sierpnia, utrzymują się na wysokim poziomie, mimo że na sprzedaż pozostało już niewiele czasu i nadszedł na nie czas „last minute”. Przynajmniej takie można mieć wrażenie.

Zapobiegliwi turyści, czyli ci, którzy jesienią ubiegłego roku rezerwowali miejsca w wycieczkach mają powody do zadowolenia. Nie tylko nie przepłacili, ale nawet udało się trochę, a czasami sporo, zaoszczędzić. Problem w tym, że – jak to za chwilę zobaczymy - nie wszyscy…

Najtańszą wycieczkę rozpoczynającą się w połowie sierpnia, można było kupić w listopadzie za 875 zł. Tyle kosztował tygodniowy pobyt w trzygwiazdkowym hotelu Happy w Słonecznym Brzegu (bez wyżywienia). Niewiele droższe były inne bułgarskie hotele. Aż siedem z nich kosztowało mniej niż 1000 zł. Na próżno szukać takich okazji teraz, na parę tygodni przed terminem wyjazdu, w ofertach „last minute” na środek sierpnia.

Najniższe ceny „last minute” sięgają 1400-1600 zł, a w czołówce są Bułgaria i Grecja. Większość hoteli sprzedawanych jesienią jest już teraz niedostępna, co oczywiście nie znaczy, że były lepsze od wprowadzonych do sprzedaży później (może nawet bywało odwrotnie – miały niskie ceny właśnie dlatego, że były słabsze). Jest jednak trochę takich, które kupić można było w przedsprzedaży i w „last minute”. Na pierwszy rzut oka, wzrost cen niektórych z nich poraża. Kosztują o 56%, a nawet ponad 70% więcej! Ale tylko te najtańsze. Gdy przyjrzeć się im bliżej, okazuje się, że nie jest tak źle. Podwyżki cen imprez kosztujących około półtora tysiąca złotych są nieznaczne. Mieszczą się w jednym procencie. Co więcej są takie wycieczki, które wyraźnie staniały (np. hotel Nassi w Słonecznym Brzegu z 1788 zł do 1531).

Ciekawe jest także to, że w jesiennej przedsprzedaży absolutnym dominatorem było TUI, a w „last minute” biura tego właściwie nie ma. To konsekwencja przyjętej strategii firmy. W zeszłym roku postanowiła „zniszczyć” konkurentów ostrymi obniżkami cen (budziło to ich irytację, pisali protesty, doniesienia, itp.). Ale nic trwać wiecznie nie może. TUI w lecie „wajchę” przestawiło. Nie wiadomo czy to dzięki temu, że prawie wszystko udało się sprzedać wcześniej, czy też w firmie uznano, że nadszedł czas zarabiania. Tak czy owak, TUI nagle przestało być najtańszym biurem podróży. Zniknęły robiące piorunujące wrażenie ceny „od 875 zł” za tygodniowy pobyt w połowie sierpnia w hotelu za granicą z przelotem. Teraz w TUI jest to „od 1445 zł”.

Najtańsze oferty najbardziej wzrosły w TUI, bo aż o 65% (porównując sprzedaż lipcową z listopadową). Główny wzrost przypadł na Bułgarię, co nie dziwi, zważywszy, że właśnie Bułgaria była krajem, w którym ceny pobytów spadały na oszałamiająco niski poziom. Ale także w innych krajach TUI znacznie podwyższyło swe minimalne ceny.

Druga na liście najmocniej podnoszących ceny biur jest Itaka. Ale w jej przypadku wzrost jest nieporównywalnie mniejszy, bo wynosi tylko 15%, przy czym najniższe ceny wycieczek do Egiptu i Hiszpanii (dokładnie odwrotnie niż w TUI) nawet spadły. Zdecydowanie drożej teraz niż jesienią jest w Turcji.

Trzecie miejsce w rankingu zajmuje Grecos, firma organizująca wyjazdy tylko do jednego kraju – Grecji. Najniższa cena, za którą kupić można miejsce w wycieczce w okresie „last minute” jest wyższa od okresu „wczesnej rezerwacji” o tylko 7%.

W Neckermannie wzrost jest już tylko symboliczny, bo dwuprocentowy. Wycieczki do Grecji są teraz tańsze o 9%. Najbardziej podwyższono ceny wyjazdów do Turcji i Hiszpanii.

W kolejnych biurach podróży w „last minute” znaleźć można tańsze oferty niż w okresie przedsprzedaży. I dotyczy to także jednego z naszych głównych organizatorów – Rainbowa, gdzie spadek przekroczył 18%. Głównie dzięki Egiptowi (29% taniej!), Hiszpanii (24%!) i Grecji.

Co ciekawe, podobną pozycję Rainbow zajmuje w rankingu biur podróży utworzonego na podstawie cen średnich, które przecież obejmują nie tylko te imprezy, które pełnią rolę przynęty, mającej przyciągnąć uwagę klientów.

Także w tej klasyfikacji prawdziwym liderem jest TUI. Wprawdzie pierwsze miejsce zajmuje Mouzenidis Travel, ale jest to firma w Polsce mało znacząca i działająca wyłącznie w Grecji. Średnie ceny w TUI wzrosły o około 40%. I to, w zasadzie, we wszystkich kierunkach, z wyjątkiem Egiptu, gdzie podwyżki wynoszą „tylko” 16%.

Zajmujący drugie miejsce Exim Tours sprzedaje teraz drożej o 16%, zwłaszcza Turcję i - co nieco zaskakuje – Egipt. Exim średnio podwyższył swoje ceny, ale nie zrezygnował z „przynęt”. W poprzedniej tabeli, tej z cenami najniższymi, Exim zajmuje o wiele dalszą pozycję.

Itaka, Oasis, Sun & Fun i Neckermann wprowadziły podwyżki o około 10%. Nasz nadal największy touroperator, Itaka, zrobił to przede wszystkim w Turcji i Egipcie, za to zastosował obniżki w Bułgarii i Grecji.

Rainbow mocno obniżył ceny (sądząc po średniej arytmetycznej) wycieczek do Hiszpanii i Grecji. Tańsze są także imprezy egipskie. Podwyżki dotknęły tylko Turcję i Bułgarię.

Jak widać różne biura zastosowały różną politykę cenową. Jeżeli przyjrzeć się poszczególnym kierunkom w całości (bez rozbijania na poszczególne biura podroży) to najbardziej wzrosły ceny wycieczek do Bułgarii. Minimalne, czyli „przynęty” o ponad 60%, a średnie o 20%.

Drugie miejsce wśród ofert najtańszych zajmuje Hiszpania, a trzecie Turcja. Natomiast wśród cen średnich są to Egipt i Grecja.

Ale jest to obraz nie w pełni prawdziwy. Zakłóca go polityka TUI. Firma ta jesienią ubiegłego roku i na początku bieżącego, zasypała rynek tanimi ofertami. Zwłaszcza do Bułgarii.

Odpowiedź na pytanie co jest lepsze: kupowanie wycieczek w okresie „wczesnych rezerwacji” czy w „last minute”, nie jest wcale oczywista. Na pewno jesienią jest inny wybór hoteli niż latem. Ale czy to oznacza, że te z jesieni są lepsze? Niekoniecznie. Ceny wycieczek wyraźnie wzrosły. Ale zadowoleni ze zrobienia dobrego interesu mogą być głównie klienci TUI. W innych biurach podróży bywało różnie.

Dobrze to widać, gdy pominie się TUI. Minimalne ceny nie tylko nie wzrosły o kilkadziesiąt procent, ale spadły(!). Jedynie wycieczki do Turcji nie można kupić w lipcu taniej niż w listopadzie.

Do pozostałych krajów da się w „last minute” znaleźć coś tańszego niż w przedsprzedaży. Chociaż średnie ceny jednak faktycznie wzrosły. Nawet po wyłączeniu TUI. Najbardziej do Egiptu i Bułgarii. Widać, że biura podróży walczą o jak największe dochody, podnosząc ceny tam, gdzie to jest możliwe. Na szczęście dla klientów, możliwe nie jest to wszędzie.