Koniec wojen cenowych

Sierpniowe ceny w marcu i czerwcu

W tym roku miało być inaczej (podobnie jak i w latach poprzednich…) i, jak na razie, wydaje się, że naprawdę może być inaczej. Ale nie jest to dobra wiadomość dla turystów. Największym firmom turystycznym udało się wyczyścić rynek z drobnej konkurencji, która zawsze starała się przyciągnąć klientów niskimi cenami. Obecnie, liczących się biur podróży jest siedem, a tak naprawdę to tylko trzy, może cztery. I choć wszystkie są tylko pośrednikami, to przekonały turystów, że z nimi podróżować jest lepiej nawet wtedy, gdy wypoczywa się w tym samym hotelu, w którym miejsca sprzedaje mniejszy konkurent za mniejsze pieniądze. Choć wydaje się to irracjonalne to wysiłek propagandowy przyniósł rezultaty.

Mniejsza liczba dostawców usług zwiększa poziom monopolizacji rynku ze wszystkimi tego konsekwencjami, z czego najbardziej uciążliwą jest malejąca liczba atrakcyjnych cen. Na szczęście nie jest jeszcze kompletnie źle i konkurencja, choć słabnąca, wciąż istnieje. Dlatego nie można powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że w szczycie sezonu lub pod jego koniec ci touroperatorzy, którym pozostaną niesprzedane miejsca nie zaczną pozbywać się ich za wszelką cenę. Jak dotąd wszyscy jednak trzymają się mocno i ani myślą o obniżaniu cen. Plan zwiększenia własnych dochodów może im udać się, tym bardziej że prawdopodobnie powstrzymali swe zapędy przy zmawianiu miejsc w samolotach i hotelach. Jest ich w sprzedaży mniej niż wynikałoby z rozwoju rynku. Czy jednak plany w pełni się powiodą zobaczymy pod koniec sezonu.

Na razie biura podróży cen nie obniżają. Wprost przeciwnie. Porównując oferty dostępne pod koniec czerwca z tymi, które sprzedawane były w marcu, widzimy wyraźny wzrost. Zwłaszcza dotyczy to imprez organizowanych w szczycie sezonu, czyli w połowie sierpnia.

W marcu, w Exim Tours, kupić można było wycieczkę do Marrakeszu, z tygodniowym pobytem w połowie sierpnia, za 949 zł. Przelot Exim organizuje samolotem linii Wizzair, co oznacza nie tylko konieczność dopłat za bagaż (trudno wyobrazić sobie podróż do Maroka z małą torebką, choć zapewne są tacy, którzy to potrafią), ale także częstą zmienność cen. Po upływie paru miesięcy ta sama oferta kosztuje o 140 zł więcej. Co jednak rekordem nie jest. Na Wyspy Zielonego Przylądka można było polecieć w sierpniu kupując w TUI wycieczkę za 3043 zł. Dziś hotel tego już nie ma. Jest inny, o 515 zł droższy (choć ze śniadaniami, a tamten był bez wyżywienia).

Są też takie oferty, które staniały. Może nie są to dokładnie te same oferty, ale dotyczą tych samych krajów. Za najtańszy sierpniowy pobyt w Hurghadzie zapłacić trzeba było 1878 zł, teraz jest to 1751. Nieznacznie staniały też najtańsze wyjazdy do Turcji i Chorwacji. Większość jednak cen jest wyższa teraz niż pół roku wcześniej.

Chyba najwięcej podwyżek zafundowało swym klientom TUI. Niektóre z nich przybrały całkiem imponujące rozmiary. Na przykład sierpniową wycieczkę do Grecji można było kupić w marcu za nieco ponad 1200 zł. W ofercie był dwugwiazdkowy hotel Semeli na Korfu ze śniadaniami. W czerwcu hotelu tego już nie było. Jego miejsce zajął trzygwiazdkowy wprawdzie, ale bez wyżywienia, Kastalia Village, położony na Krecie, w cenie przekraczającej 1800 zł, a zatem o ponad połowę wyższej.

W TUI pojawiło się także parę ofert tańszych (Egipt i Emiraty Arabskie), ale różnice są niewielkie. Spadków wysokości minimalnych cen jest w ogóle jak na lekarstwo. Największy znaleźć można w Sun & Fun. Najtańszy pobyt sierpniowy w Bułgarii kosztował w tym biurze w marcu 1790 zł, a w czerwcu 1675 zł. Spadek wyniósł 6%. Ale w czerwcowej ofercie są tylko śniadania, a w marcowej było „all inclusive” (inna rzecz, że w dwugwiazdkowym hotelu wielkich oczekiwań co do jedzenia mieć nie można).

Podwyżki dobrze widać w zestawieniu cen średnich.

Najbardziej, bo o ponad 50%, wzrosły średnie ceny w biurach: Grecos, Mouzenidis Travel, Oasis i TUI. To ostatnie o tyle nie dziwi, że TUI wcześniej zalało rynek tanimi ofertami, doprowadzając niemal do szału konkurentów, którzy nawet w pewnym momencie zdecydowali się na desperacki krok złożenia skargi (a właściwie nawet doniesienia) do niemieckiego właściciela polskiej spółki. Oczywiście, bez rezultatu.

Więcej: „Czy TUI sprzedaje wycieczki w Polsce taniej niż w Niemczech? Żale prezesów Itaki i Rainbow”.

Średnie ceny tylko jednego biura podróży nie wzrosły, a nawet nieznacznie spadły. Jest to należący do ścisłej czołówki touroperatorów, Rainbow. Wzrost średnich cen lidera, Itaki też nie jest wielki. Obydwa biura, a zwłaszcza Itaka, od dość dawna zarzekają się, że nie będą brały udziału w wojnach cenowych, że nastał czas finansowych żniw. Lepiej nie rozwijać programu w dużym tempie, a nawet częściowo go zmniejszyć i zarobić więcej niż przesadzić z nim i zarobić mniej. Nawet jeśli oznaczać by to mogło utratę wysokiej pozycji na rynku. Itaka jest ścigana przez TUI i niektórzy sądzą, że już pogodziła się z tym, że któregoś dnia spadnie na drugie miejsce.

Więcej: „Czy TUI z Itaką i Rainbowem w roli asystenta zdominują rynek turystyki wyjazdowej?”

W takiej sytuacji nie może dziwić, że ceny Itaki wzrosły nieznacznie w porównaniu z ofertą marcową. Była ona, po prostu, od początku droższa. Potwierdzają to także dane z naszej pierwszej tabeli przedstawiające najtańsze sierpniowe oferty najpopularniejszych wyjazdów w marcu i czerwcu. W ogóle nie ma tam Itaki. Żadna jej oferta nie była, ani nie jest, najtańsza.

Biura podróży na razie się trzymają. Chcą zarobić znacznie więcej niż w latach poprzednich (choć i wtedy na swój los narzekać nie musiały) i ograniczają podaż jak tylko jest to możliwie. Czy konsekwencji wystarczy im do końca sezonu? Zobaczymy.