Oferty i ceny

Najtańsze kraje i najtańsze biura

Czy polowanie na „last minute” było w tym roku opłacalne, okaże się dopiero po zakończeniu sezonu. Jak dotąd, ceny wyjazdów w jego szczycie są wysokie. Ale do połowy sierpnia pozostało jeszcze trochę czasu i wiele może się zmienić. U progu lata sytuacja wygląda całkiem obiecująco. Oferty „last minute” sypią się jak z rogu obfitości. Najtańsze wycieczki lotnicze kosztują mniej niż tysiąc złotych. Rekordzistą jest tu Rainbow z ofertą tygodniowego pobytu na greckiej wyspie Zakynthos, w trzygwiazdkowym hotelu Perkes za 844 zł. Nie ma wyżywienia, ale przy takiej cenie… Co ważne, wcale nie trzeba pakować już dziś walizek. Termin wyjazdu jest – licząc od dziś – w drugim tygodniu.

Ci, którzy chcą wyjechać jak najszybciej, muszą zapłacić więcej - co nieco zaskakuje. Najtańsze wycieczki (też do Grecji) kosztują 900-1000 zł.

Im więcej czasu do wyjazdu tym ceny są wyższe, co nie dziwi, zważywszy, że dotyczą wyższego sezonu. Na szczęście sytuacja wcale nie jest dramatyczna. Nawet kupując wycieczki z czterotygodniowym wyprzedzeniem zmieścić się można w całkiem rozsądnej cenie.

Wystarczy tylko pobieżnie rzucić okiem na tabelę, aby zauważyć, że wśród najtańszych ofert dominują Bułgaria i Grecja. Przyczyny są dwie. Pierwsza to ta, że są to kraje generalnie tanie (zwłaszcza Bułgaria), a druga to ogrom ofert (zwłaszcza Grecji). Mimo, że biura podróży – jak na razie – starają się twardo trzymać przyjętej strategii zawężania podaży i zwiększania zysków, to jednak Grecja - od paru lat typowy „samograj”, przyciągający setki tysięcy klientów – wykazuje oznaki przesycenia. Na jej niekorzyść zadziałało przebudzenie Turcji, w ostatnich latach tkwiącej w defensywie, a teraz – jak wynika z sygnałów płynących z biur podróży – powracającej do niedawnej świetności.

Tezę tę potwierdza kompletna nieobecność Turcji wśród stu najtańszych ofert „last minute”. A przecież Turcja też należy do kierunków tanich. Mimo to, żadne z biur podróży nie odczuło potrzeby nadzwyczajnego obniżania cen. Nie ma ani jednej oferty wyjazdu do Turcji, która znalazłaby się w „TOP-100” i to niezależnie od terminu wyjazdu, mimo że na trafiły tu nawet tak drogie kraje jak Włochy, Maroko, Chorwacja, Malta czy Hiszpania.

Wśród biur podróży prym wiedzie Yobboo. Ta mała, prawie nieznana firma, z natury rzeczy działać musi na ryku ofert ekonomicznych, dlatego zwykle, w podobnych porównaniach cen plasuje się wysoko.

Spośród prawdziwych potentatów, na czoło wyszedł się Rainbow, którego oferty aż 66 razy znalazły się w czterech pierwszych setkach. Rainbowowi udało się wyprzedzić TUI, słynące w ostatnim okresie ze zdobywania rynku niskimi cenami. Czyżby nadszedł czas zahamowania? Chociaż, z drugiej strony, TUI nadal utrzymuje się w czołówce. Inaczej niż największy touroperator w Polsce – Itaka, która konsekwentnie ignoruje zaczepki konkurentów i cen nie obniża. Jej szefowie mówią o tym od dłuższego czasu i plan swój realizują. Wygląda, że mogą sobie na to pozwolić. Mają znaną markę, rozległy program i rzeszę wiernych klientów, którzy nie wyobrażają sobie wyjazdu na wakacje z innym biurem niż Itaka. A to, że muszą zapłacić więcej nie ma decydującego znaczenia, bowiem są święcie przekonani, że jakość wypoczynku w hotelu zarezerwowanym za pośrednictwem Itaki jest wyższa. Jeżeli w hotelu tym nie ma konkurenta (a tak dzieje się najczęściej) to trudno podobne rozumowanie zakwestionować.

W „TOP-100” symbolicznie reprezentowany jest Grecos, co wobec znaczącej obecności Grecji, pozwala postawić tezę o ostrożnym zbudowaniu przez Grecosa programu, z którego sprzedażą nie ma kłopotów. Podobnie powiedzieć można o Onholidays, które specjalizuje się w Bułgarii. Jednak jest to biuro małe z niewielką ofertą. Śladowa obecność Neckermanna to konsekwencja słabej obecności tej firmy w Polsce i przechylenia modelu działalności z czarterowego na oparty na samolotach rejsowych, w czym trochę upodobniło się do Ecco Holiday (nawiasem mówiąc, swego czasu też wielkiego gracza na rynku czarterowym).