Mająca arabskie pochodzenie, ale brytyjskie obywatelstwo, mieszkanka Londynu Laleh Shahravesh została zatrzymana w Dubaju, gdy poleciała tam na pogrzeb swojego byłego męża. Policja aresztowała ją na lotnisku, gdy wraz z 14-letnią córką szykowały się do powrotu do Wielkiej Brytanii. Laleh wsadzono do więzienia, a córka poleciała do domu sama. Jak się okazało, powodem było złożenie skargi drugiej żony zmarłego męża, pochodzącej z Tunezji, Samah Al Hammadi na „ustawiczne nękanie i słowne obrażanie” jakie spotykać miały ją ze strony poprzedniczki.
Laleh wyszła za mąż za Portugalczyka Pedro, z którym razem żyli przez 18 lat, mieszkając w Dubaju, gdzie pracował w HSBC. W 2016 roku coś się zepsuło i zrobili sobie przerwę. Laleh z córką przeniosły się do Londynu. W parę miesięcy później, nieoczekiwanie dla niej, otrzymała papiery rozwodowe i, co gorsza, na facebooku zobaczyła zdjęcia Pedro z nową narzeczoną. Tak to ją oburzyło, że zamieściła dwa posty w niezbyt grzecznej formie. Jeden: „mam nadzieję, że skończysz pod ziemią idioto. Cholera z tobą. Porzuciłeś mnie dla tej kobyły”. I drugi o podobnej treści.
Zdarzenie miało miejsce przed trzema laty. Być może Laleh już o nim zapomniała. Ale nie zapomniał system prawny Emiratów Arabskich. Zarzucono jej popełnienie cyberprzestępstwa i wtrącono do aresztu. Grozi jej grzywna w wysokości 50 tysięcy funtów szterlingów i dwa lata więzienia. W Emiratach Arabskich nie ma litości dla przestępców internetowych. Treści w internecie zamieszczane nawet przed wjazdem do tego kraju (obojętne, ile lat wcześniej) też mogą być podstawą pociągnięcia do odpowiedzialności.
Laleh ma dziś 55 lat, jej następczyni, Samah jest 13 lat młodsza. Utrzymuje, że problemem nie jest tylko post sprzed trzech lat, ale że po ślubie z Pedro ciągle atakowani byli słownie przez porzuconą żonę. Z tego powodu zdecydowali się zgłosić nękanie na policji.
Teraz trwają wzajemne oskarżenia i wyjaśnienia. Wchodzą w grę takie sprawy jak dobro dziecka (dziewczynka jest w Londynie bez matki) i kompletne zrujnowanie życia całej rodziny. Laleh straciła pracę, mieszkanie i zapożyczyła się. Córka napisała list do szejka Mohammeda bin Rashid al-Maktouma, rządzącego Dubajem i pełniącego funkcję premiera Zjednoczonych Emiratów Arabskich, z prośbą o uwolnienie matki.
Niezależnie od tego jak wyglądała prawda (Laleah widzi siebie inaczej - jako ofiarę zdrady po 18 latach małżeństwa) to aresztowanie za napisane w złości facebookowe posty robi wrażenie. Przy czym nie chodzi tu o fałszywe oskarżenia, które ścigane są (przynajmniej teoretycznie) także w Europie, ale o zwykłe obelgi pisane w złości w internecie. Samah najbardziej zabolało to, że została nazwana „kobyłą”.
Strach pomyśleć co by się działo, gdyby treścią postów były ataki polityczne na rządzących w Emiratach. Prawo w Emiratach dotyczące cyberprzestępczości jest bardzo ostre i - w ocenie organizacji zajmującej się problemami turystów z prawem, o nazwie Detained In Dubai (Zatrzymani w Dubaju) – jeśli gdzieś na świecie turysta może zostać zaaresztowany to największe prawdopodobieństwo, że do tego dojdzie, jest właśnie tutaj. Przepisy wprowadzane są arbitralnie, co niejednokrotnie prowadzi do kłopotów, bowiem nie zawsze wiadomo co jest przestępstwem, a co nim nie jest.
A zatem, przed wyjazdem do Dubaju, Abu Zabi czy Kuwejtu, warto upewnić się czy kiedyś, gdzieś na facebooku, albo twitterze nie napisało się czegoś co mogłoby się gospodarzom nie spodobać.