Gdzie coś się dzieje
Różne ma nazwy. Niektórzy nazywają ją turystyką wojenną, inni ciemną turystyką, a jeszcze inni turystyką niebezpieczną lub chorą. Wycieczki w takie miejsca na świecie, gdzie dzieje się coś złego. Wojna, zamieszki, masowe zbrodnie lub inne kataklizmy.
Dla nieustraszonych turystów
Syria, Afganistan, Sudan Jemen. Kraje często pojawiające się na czołówkach gazet, zawsze z powodu dziejących się tam niesamowitych, a często i strasznych wydarzeń. Ostatnio coraz częściej wykorzystywanych do promocji szczególnego rodzaju rozrywki: „turystyki przygód”.
Tendencja do rozwijania takiej formy działalności turystycznej dała się zauważyć na niedawnych targach turystycznych ITB. Odbywają się one corocznie w Berlinie i są uważane za największe na świecie. Przyjeżdżają tam przedstawiciele biur podróży, regionów turystycznych, sieci hotelowych, itp., z ponad stu krajów z całego świata, prezentując wszystkie rodzaje ofert jakie tylko można sobie wyobrazić.
Sudan
Na przykład taki Sudan. Jego pełne życia, błyszczące kolorami, stoisko z plakatami, folderami prezentującymi piękny świat dzikich zwierząt, historię regionu, Morze Czerwone, wyroby rękodzielnictwa. To nic, że w kraju szaleje dzika przemoc siejąca spustoszenie. Przedstawiciel ambasady podkreśla, że „turystyka pełni kluczową rolę, poprawiając wizerunek Sudanu na świecie, poprzez pokazywanie dobrej natury Sudańczyków, cywilizacji całego kraju, popularyzację jego dziedzictwa i dzieł sztuki”.
Wenezuela
Jeszcze tydzień przed rozpoczęciem targów, w oficjalnym biuletynie informowano, że w tym roku Wenezuela zaprezentuje się na powierzchni dwukrotnie większej niż poprzednio. Wenezuela, kraj ogarnięty chaosem politycznym, wymagającym ogromnej pomocy humanitarnej i ekonomicznej. W ostatniej chwili, czy to z powodu refleksji, która naszła władze wenezuelskie, czy też z powodu niedowładu organizacyjnego, Wenezuela wycofała się jednak z udziału w targach.
Nie oznacza to jednak, że kraj ten zniknął z ofert południowo-amerykańskich touroperatorów. Wenezuela pozostała krajem, który „musisz odwiedzić”. Co więcej reklamowano ją też jako dobre miejsce dla tzw. „couchsurfingu”, czyli szukania zakwaterowania w prywatnych mieszkaniach.
„Wypełnione kolorową architekturą, usytuowane na tle gór wenezuelskiego wybrzeża, Caracas jest ekscytującym miastem mogącym zaoferować turystom znacznie więcej niż mogłaby wskazywać na to jego reputacja. To czarujące miasto słynie z egzotycznych kwiatów i świetnych restauracji ze spektakularnymi widokami na Morze Karaibskie”. To jeden z tekstów z folderów reklamowych rozprowadzanych na targach. „Świetne restauracje” w mieście, w którym są problemy z dostawami wody, nie mówiąc już o jedzeniu. W tym samym czasie amerykański Departament Stanu przestrzegł przed przebywaniem w Wenezueli z powodu skąpego dostępu do żywności, opieki zdrowotnej, częstego wyłączania prądu, ulicznych protestów antyrządowych i szybko rosnącej przestępczości. W ciągu ostatnich czterech lat, czyli od rozpoczęcia kryzysu, z Wenezueli wyemigrowało cztery miliony osób.
Afganistan
Chociaż większość wiadomości napływających z Afganistanu dotyczy rozlewu krwi i rewolucji, do jego wizerunku niektórzy touroperatorzy próbują dołączyć obrazy wakacyjnego raju, dając swym nieustraszonym klientom obietnice unikalnej formy wypoczynku, zwykle dalekie od rzeczywistości.
Jednym z takich biur podróży jest Untamed Borders (można znaleźć w internecie: untamedborders.com), specjalizujące się w organizowaniu podróży po takich krajach jak Afganistan, Pakistan, Indie, Bliski Wschód, Wschodnia Afryka, dawne republiki sowieckie w Azji Środkowej i Kaukaz. Jego właściciel powiada, że „opisywanie tego co robimy jako prostego zawożenia klientów w niebezpieczne miejsca jest niesprawiedliwe. Głównym powodem, dla którego ludzie chcą z nami jeździć i, nad którym sami mocno pracujemy, jest pokazanie krajów, żyjących w nich ludzi, problemów w całej ich złożoności, bez spłaszczającej wszystko generalizacji.”
W 2018 Untamed Borders przeprowadziło 35 wypraw do Afganistanu, w tym także pomagając w organizacji Maratonu Afgańskiego, jedynego wydarzenia sportowego, w którym mogą brać wspólny udział kobiety i mężczyźni. Poza tym, z tym biurem już dziewiąty sezon na narty do Afganistanu jeżdżą grupy ze Stanów Zjednoczonych, Australii, Wielkiej Brytanii, Kanady i Rosji. Zorganizowało też pierwszy komercyjny spływ kajakami, a także „wycieczki śladami kultury” do takich miejsc jak Kabul, Wakhan, Mazar i Herat. Niemało jest też chętnych na wyjazd do Doliny Pandższeru, znanej z cichych wiosek, położonych u stóp niekończących się podnóży gór Hindukuszu, a także z zaciekłych walk toczonych tam w latach 80. pomiędzy mudżahedinami, a wojskami ZSRS.
Syria
Syryjska Izba Turystyki, będąca ekspozyturą rządu Bashara al-Assada, nieprzerwanie zachęca do przyjazdu do Syrii i poznania jego „archeologicznych i naturalnych źródeł”, dzieł sztuki i piękna syryjskich plaż. W mediach społecznościowych, pod hasztagiem „Syria Always Beautiful” (Syria zawsze piękna), zamieszczane są lśniące kolorami filmy, pokazujące wspaniałe hotele i luksusowe restauracje.
Nie ma znaczenia, że kraj jest zdewastowany i w trakcie niemal ośmiu lat wojny, miliony ludzi straciło cały swój dobytek, łącznie z mieszkaniami, a setki tysięcy zginęło. Ministerstwo Turystyki o tym nie wspomina.
Jemen
Nawet Jemen – uznany przez ONZ za kraj dotknięty największą na świecie katastrofą humanitarną i ciągle będący areną niszczącego na masową skalę konfliktu pomiędzy koalicją wspieraną przez Saudów i rebeliantami mającymi poparcie Iranu – jest otwarty na turystów.
Touroperator oferujący wycieczki do Jemenu wyjaśnia, że możliwy jest wjazd do kraju, zarówno w jego części kontynentalnej jak i na starożytną wyspę Sokotra, po uzyskaniu wizy. Wiz turystycznych władze udzielają w ciągu pięciu do siedmiu dni. Objazd po kraju trwa około pięciu dni i odbywa się w towarzystwie policji turystycznej mającej zapewnić wysokie bezpieczeństwo.
Libia
Także Libia nie rezygnuje z rozwijania przemysłu turystycznego. Według reklam turystyka „szybko rozwija się na rozległych terenach kraju”. Foldery pokazują atrakcyjne krajobrazy, punkty orientacyjne, wybrzeże Morza Śródziemnego i widoki Sahary. Chociaż zachęca się turystów, aby przed przyjazdem starannie zapoznali się z poradami i informacjami dotyczącymi wyjazdu do Libii, dostępnymi w ich krajach zamieszkania.
Legalne uczestnictwo w zorganizowanej wycieczce do Libii jest, w zasadzie, niemożliwe. Żadne biuro z Europy czy Ameryki nie może takich wyjazdów sprzedawać bez narażenia się na zarzut złamania zasad embarga nałożonego na handel z Libią przez ONZ. Chętni polecieć do Libii mogą tylko na własną rękę, pamiętając jednak o tym, że narażają nie tylko siebie, ale także życie żołnierzy, którzy będą musieli im pomagać, gdyby doszło do uprowadzenia.
Irak
Ostatnio także Irak zaangażował się w promowanie turystyki, pod hasłem „turystyka religijna”. Zachęca zwłaszcza do wyjazdów w południowe rejony kraju, w którym dominują Szyici, gdzie atrakcją jest odwiedzenie historycznych meczetów w Nadżafie i Karbali.
Arabia Saudyjska
Arabia Saudyjska, która zawsze akceptowała turystykę religijną, z racji istnienia na jej terytorium ważnych dla muzułmanów miejsc, teraz po raz pierwszy otworzyła swe bramy dla zwykłych turystów, chcących przyjechać tylko dla zaspokojenia czystej ciekawości. Co więcej, pod koniec roku liberalizacja procedury wizowej ma pójść tak daleko, że będą one wydawane już po przylocie, na lotnisku.
Wszystko to są skutki polityki księcia Muhammada bin Salmana, który w dążeniu do większej dywersyfikacji gospodarki kraju (nie tylko ropa), postrzeganego jako bardzo zamknięty, podejmuje wysiłki zmiany wizerunku.
Pieniądze
Wszędzie na świecie, gdy konflikt, wojna lub jakiś inny kataklizm wygaśnie, władze zazwyczaj natychmiast zabierają się za ożywianie ruchu turystycznego. Nie tylko dlatego, żeby uzyskać szybki wzrost przychodów i odbić się od finansowego dna, ale także po to, aby skorzystać z większego zainteresowania na świecie własnym krajem i głębszego zrozumienia tego co w nim się działo i dzięki temu doprowadzić do swoistej kapitalizacji krótkotrwałej przecież popularności.
Każdego roku miliony turystów przyjeżdża do Kambodży, aby obejrzeć sławetne Pola Śmierci, miejsca ludobójstwa w czasach Pol Pota w latach 70. Trochę podobnie jest na Bałkanach, gdzie też trafiają turyści poszukujący śladów po krwawych konfliktach z lat 90.
Ale ostatnim szczytem mody, przeznaczonym jedynie dla ludzi z grubymi portfelami, jest Rwanda. Kraj, w którym 15 lat temu doszło do ludobójstwa na gigantyczną skalę. Zginęło pół miliona ludzi. Wycieczka do Rwandy kosztuje znacznie więcej niż do innego afrykańskiego kraju. Przedstawiciel Visit Rwanda na targach w Berlinie, wskazując na zdjęcia luksusowych apartamentów, willi, malowniczych domków myśliwskich, dzikich zwierząt, płaskowyżów i dolin, a także na astronomiczne ceny, znacznie przewyższające te z sąsiedniej Ugandy, wyjaśnia: „ale jest coś specjalnego w wizycie w Rwandzie – jej historia”. I za to uczucie spotkania z historią trzeba zapłacić.