Słaby początek
Ledwo zaczął się rok, zima nie dobiegła końca, a już dwaj touroperatorzy zniknęli z rynku. Po Net Holiday przyszedł czas na biuro podróży Olimp. Gdy dodać do nich 7Islands, firmę, która wprawdzie nie upadła, ale faktycznie zakończyła działalność w dotychczasowym kształcie, to rok 2019 dla organizatorów turystyki wyjazdowej nie zaczął się dobrze.
„Olimp – Centrum Promocji i Last Minute”
Olimp, w odróżnieniu od Net Holiday, nie był dużym biurem podróży. Net Holiday też nie należał do potentatów, ale plasował się w pierwszej dziesiątce, dlatego jego upadek zrobił większe wrażenie. Biuro podróży Olimp powstało prawie 20 lat temu, założone jako działalność gospodarcza w 2001 roku. Jego właścicielem jest obecnie Robert Ochwat.
Pełna oficjalna nazwa firmy to: Olimp – Centrum Promocji i Last Minute. I chociaż można było rzeczywiście kupić w niej oferty last minute, a także zapoznać się z promocjami (tak jak i w każdym innym biurze podróży), to jednak nie one stanowiły o tożsamości biura. Specjalizowało się w organizowaniu tanich wycieczek. W lecie były to przede wszystkim campingi i proste hotele, a w zimie wyjazdy na narty. W pakietach kupić można było przejazd autokarem. Głównymi celami podróży z Olimpem były Włochy, Chorwacja, Czarnogóra, a także Hiszpania.
Olimp ze swoimi przychodami rzędu 13-15 mln złotych rocznie zajmował miejsce w połowie trzeciej dziesiątki touroperatorów w Polsce. Dla porównania: bankrutujący wcześniej Net Holiday miał przychody dziesięciokrotnie wyższe.
Przychody Olimpu z każdym rokiem spadały. O ile do 2015 roku jeszcze rosły, choć w malejącym tempie, to już w 2016 zmniejszyły się o 2%, a rok później o kolejne 7, osiągając w 2017 (dane za rok 2018 nie są jeszcze znane) poziom 13.8 mln złotych. Do roku 2017 firma osiągała zyski około 300 tys. złotych rocznie. Pracowało w niej sześć osób. Sprzedaż prowadziła poprzez sieć agencyjną, liczącą około 500 biur.
Później było jednak coraz gorzej. Jak wynika z zamieszczonego oświadczenia, podejmowano próby znalezienia inwestora, dodatkowego kredytowania, a nawet sprzedaży firmy. Bez rezultatu. Koszty szybko zjadały kapitały własne, które jeszcze rok wcześniej wynosiły około 300 tysięcy złotych.
Olimp prowadził działalność skierowaną na klientów nieskłonnych wydawać fortuny na wyjazd wakacyjny. Przeciwnie, zależało mu najbardziej na klientach „budżetowych”. Poprawa sytuacji gospodarczej w Polsce, program „500+”, paradoksalnie, zaszkodziły Olimpowi. Turyści oszczędni wcale nie poszukują ofert o niskim standardzie. Chcą tylko mało zapłacić. I jeśli okazuje się, że za podobne pieniądze polecieć mogą samolotem zamiast męczyć się w parodniowej podróży autokarem, to wybierają samolot. Nie wszędzie da nim się dolecieć, co tworzy autokarowe nisze. Ale pomysł jazdy np. na Costa Brava w Hiszpanii autokarem, gdy za wycieczkę zapłacić trzeba ponad półtora tysiąca złotych, wzbudzać może wątpliwości, zwłaszcza, gdy tyle samo (a nawet o 500 zł mniej!) kosztuje pobyt z przelotem samolotem.
Nowa fala turystów, która pojawiła się wraz z ożywieniem gospodarczym w Polsce, skierowała się przede wszystkim na wycieczki czarterowe, czyli te, które wcześniej były poza zasięgiem finansowym. Także niejeden z dotychczasowych autokarowych podróżników uznał, że lepiej spróbować wygodniejszych form transportu. Olimp, chcąc utrzymać konkurencyjne ceny (na rynku wycieczek autokarowych) musiał organizować większość przejazdów na zasadach wahadłowych, co polega na tym. że autokar przywożący turystów do celu, nie czeka na ich powrót, tylko zabiera grupę, która przyjechała wcześniej. Bardzo to przypomina działalność czarterową, z podobnym ryzykiem i konsekwencjami. Wysyłać trzeba autokar nawet wtedy, gdy liczba chętnych do wyjazdów jest znikoma.
Ożywienie wycieczek autokarowych okazało się niemożliwe. Rynek jest wystarczająco nasycony ofertami, których liczba przewyższa zainteresowanie. Na początku marca, właściciel biura ogłosił bankructwo. Według dostępnych informacji, za granicą przebywało około 250 turystów, głównie we włoskich górach. Wszyscy mieli opłacone pobyty i transport powrotny, dlatego bankructwo bezpośrednio ich nie dotknęło. Gorzej mają ci, którzy jeszcze nie pojechali, ale zdążyli już zapłacić. Im firma pieniędzy zwracać nie będzie, bo pieniędzy nie ma. Na szczęście jest gwarancja ubezpieczeniowa. A nawet dwie.
Klienci, którzy skorzystali z promocji wczesnych rezerwacji i kupili przed 22 lipca 2018 wycieczki rozpoczynające się w marcu i później, ubezpieczeni są w Signal Iduna, a wartość polisy to 1.5 mln złotych. Ci, którzy aż tak z rezerwacjami się nie spieszyli, objęci są polisą z AXA na sumę 1.8 miliona.
Kwoty wydają się wystarczające. Przychody Olimpu nawet w najlepszych czasach nie przekraczały 15 mln złotych i trudno spodziewać się, żeby w roku upadłości miały być wyższe. Jest mało prawdopodobne, żeby w pierwszych miesiącach roku (i wcześniejszej przedsprzedaży) Olimp sprzedał więcej niż 10% wycieczek z całego roku. Musiało być ich mało, w przeciwnym wypadku nie doszłoby do bankructwa. A 1.8 miliona z powodzeniem pokryje koszty więcej niż 10% planowanych na 2019 rok imprez. Gdyby jednak to nie wystarczyło, jest jeszcze fundusz gwarancyjny. Klienci mogą być spokojni o swe pieniądze, chociaż plany wyjazdowe będą musieli zmienić.