W Wenecji
Jeśli szukać takiego miejsca na świecie, które ma dość turystów to z pewnością jest to Wenecja. Każdego dnia od 9 rano do miasta napływają szeroką falą turyści. Przypływają statkami, przyjeżdżają autobusami i samochodami. Codziennie w sezonie jest ich tam ponad 70 tysięcy. W ostatnie Święta Wielkiejnocy przyjechało 125 tysięcy. To tyle ile taki na przykład Bangladesz odwiedza w ciągu całego roku. Dla mieszkańców to horror. Znaczna cześć z nich zarabia na obsłudze turystów, ale nie wszyscy. Ci, którzy tego nie robią najchętniej by wyjechali. Zresztą wielu, zwłaszcza młodych, już to zrobiło. Miasto się wyludnia, czego oczywiście nie widać na ulicach, bowiem Wenecjan zastępują turyści.
Turystom podporządkowane jest wszystko. Każdy kto tu mieszka chcąc nie chcąc musi pogodzić się z utrudnieniami w życiu codziennym, czasami próbując wykorzystywać dla siebie okazje. Nie ma nic niezwykłego, gdy rzeźnik sprzedaje turystom wodę, a sklep warzywniczy lody. Wenecjanie mają wrażenie jakby miasto było na granicy upadku i że koniecznym jest podjęcie kroków, które powstrzymałyby exodus mieszkańców. Przecież bez nich i turyści nie mogliby sobie poradzić.
Pewne decyzje już zostały podjęte. Wielkie statki wycieczkowe (o wyporności powyżej 96 tys. ton) nie mogą cumować w Wenecji i muszą zawijać do portów na lądzie. Rozważa się wprowadzenie limitów ograniczających wstęp do historycznego centrum miasta, a nawet opłaty za wejście na Plac Świętego Marka.
Prostej alternatywy dla Wenecji nie ma. I jeśli ktoś nigdy w życiu tam nie był to powinien, a nawet musi, raz się wybrać. Ale czy koniecznie w sezonie? W okresie zimowym jest też ciekawie, a nawet - pod pewnymi względami - ciekawiej niż w lecie, choć może być zimno. Zwłaszcza wtedy, gdy wiatr zawieje chłodem od Dolomitów. Wtedy zimno może być dość przenikliwe i towarzyszy jemu wzburzenie morza. Fale zalewają chodniki uliczek. Ma to swój urok, choć nie każdemu musi się podobać. Na szczęście nie jest tak codziennie. Także w zimie dni bywają słoneczne. Niezależnie od pogody turystów jest zdecydowanie mniej. Co nie oznacza, że nie ma ich wcale. Gdy jednak przyjdzie się odpowiednio wcześnie to nawet w Bazylice Świętego Marka - w lecie wypełnionej po brzegi hałaśliwymi turystami - znaleźć można ciszę i ze spokojem przyglądać się jej wnętrzom niemal w samotności. Nie bez znaczenia jest także to, że w zimie jest w Wenecji taniej. Z mniejszą obawą można wejść do restauracji. Choć też nie ma co oczekiwać cudów. Ceny nawet w niskim sezonie są wielokrotnie wyższe niż w innych miejscach. To właśnie w styczniu doszło do nagłośnionego w mediach przypadku, gdy czwórka Japończyków za cztery steki, talerz frytek i wino zapłaciła 1100 euro.
Jeśli już było się kiedyś w Wenecji to, mimo chęci odświeżenia wspomnień, chyba lepiej pojechać gdzieś indziej, w miejsca nieodległe, ale niewiele mniej atrakcyjne.
- Werona
- Treviso
- Triest
- Ferrara
- Annecy
Werona
To tylko godzina jazdy na zachód od Wenecji. Werona, mimo reklamy zrobionej jej przez Szekspira, jest miastem, z niezrozumiałych względów, niedocenianym. Może bliskość Wenecji sprawia, że większość turystów do niej nie dociera.
Werona to przede wszystkim opera. Spektakle wystawiane są w Arenie, w jednym z najbardziej spektakularnych miejsc – starożytnym budynku do dziś zachowanym. W Weronie jest więcej rzymskich budowli niż w jakimkolwiek innym mieście (nie licząc Rzymu), a to dlatego, że w starożytności uważano ją za doskonale miejsce do wypoczynku przed wyruszeniem w drogę przez Alpy.
Są tu też średniowieczne kościoły, renesansowe budowle, a także dizajnerskie sklepy i świetne wina. Pobliski region to Valpolicella – słynny rywal Chianti.
Treviso
Treviso leży jeszcze bliżej Wenecji. Nawet niektóre samoloty wiozące turystów wybierających się do Wenecji lądują właśnie tam. Każdego roku turyści tysiącami przylatują do Treviso, wsiadają do autokarów i jadą do odległej o około 30 km Wenecji. Mało komu przychodzi do głowy pomysł opóźnienia wyjazdu (a może nawet zaniechania) i spędzenia jednego lub dwóch dni w Treviso.
A Treviso to, wbrew pozorom, nie tylko port lotniczy. Trzy kilometry dzielą terminal od historycznego, pełnego uroku, miasta. Renesansowe place, pałace, bogato zdobione freskami kościoły i biegnące wzdłuż ulic kanały. Oczywiście Treviso to nie Wenecja. Nie ma tu Grand Canal. Ale nie ma też tłumów pstrykających zdjęcia, nie ma pułapek zastawionych na turystów, nie ma kosmicznych cen i nie ma stresu.
Triest
Jadąc z Wenecji w kierunku wschodnim wzdłuż wybrzeża dociera się do Triestu. Włoskiego portu leżącego przy granicy ze Słowenią, o fascynującej historii, zamieszkałego przez szczęśliwych ludzi. W Trieście dostać można – jak powiadają - najlepszą w całych Włoszech kawę. Mieszkańcy Triestu podchodzą do życia z radością, a ich entuzjazm jest zaraźliwy. Wolne chwile spędzają przy wieczornym aperitifie, a każdy słoneczny dzień jest dobrą okazją do wyprawy na pobliską plażę Barcola, nawet w listopadzie, mimo, że plaża to pasek betonu.
Triest jako miasto graniczne ma bogatą historię. Często przechodziło w ręce różnych właścicieli lub okupantów. Należało do Rzymian, Habsburgów, reżimu Mussoliniego, Niemców, aliantów. W końcu w 1954 roku wróciło do Włoch. Konsekwencją jest mieszanina stylów architektonicznych i wpływów etnicznych. W ciągu kwadransa idąc ulicą można przejść kolejno obok kościołów: Ortodoksyjnego Serbskiego, Ortodoksyjnego Greckiego, Greckiego Ewangelicznego, a na końcu trafić na synagogę (zresztą jedną z największych w Europie).
Ferrara
Patrząc na mapę Włoch, w okolicach rzeki Pad, pomiędzy Wenecją, a Bolonią znaleźć można Ferrarę. Historyczny klejnot, miasto – w odróżnieniu od innych we Włoszech – niezapchane turystami. Przez wieki rządzone przez rodzinę d’Este uzyskało pozycję jednego z najważniejszych ośrodków nauki i kultury w Europie. Główną atrakcją jest tu zamek Castelle Estense. Otoczony fosą, z Lwią Wieżą, z której podziwiać można panoramę Ferrary.
Ferrara w czasie, gdy jej historyczna część wpisywana była do rejestru światowego dziedzictwa UNESCO, oficjalnie nazwana została „Miastem Renesansu”. Zaplanowano je i zbudowano właśnie w tym okresie i do dziś pozostało w nienaruszonym kształcie.
Ferrara leży w regionie Włoch nazywanym Emilia-Romania. W niedużej odległości są tu też inne warte uwagi miasta: Parma i Ravenna.
Annecy
Wenecja Północy? Lista miast określanych w ten sposób jest długa. Są na niej m.in.: Amsterdam, Brugia, Kopenhaga, Sankt Petersburg, Sztokholm, Strasburg. Podobnie mówi się o wielu innych. Czasami także o Bydgoszczy lub Gdańsku.
Ale najlepszą alternatywą dla Wenecji jest Annecy. Szkoda tylko, że nie leży we Włoszech. Jest to miasto francuskie, położone w pobliżu Szwajcarii. Zbudowane wokół jeziora, pod pewnymi względami nawet przewyższa Wenecję. Są tu piękne kanały, zdobione mosty, budynki o pastelowych kolorach.
Przebywając we francuskim Annecy nie odczuwa się tęsknoty za włoską Wenecją. Jego przewagą jest słodkowodne jezioro, piękne góry i brak tłumów.