Dwie kawy za 23 euro
Czy 43 euro za dwie kawy espresso i dwie butelki (0.25 l) wody to dużo? Zależy od tego, gdzie się je zamawia. W Wenecji nie powinno to budzić zdziwienia. A jednak nie wszystkim się podoba. Niedawno jeden z włoskich polityków zamieścił na facebooku zdjęcie rachunku z restauracji Caffe Lavena, na którym widnieje właśnie kwota 43 euro. Oburzony polityk nie mógł zrozumieć jak to możliwe, że za dwa łyki kawy espresso musiał zapłacić 23 euro.
W Wenecji musi być drogo
Nie padł jednak ofiarą oszustwa. W Caffe Lavena po prostu obowiązują takie ceny. Któryś z turystów zamieścił w tripadvisorze komentarz: „w swej naiwności nie spojrzeliśmy do menu zamawiając wodę i kawę dla pięcioosobowej rodziny. Na koniec dostaliśmy rachunek na 78 euro, w którym policzono 11 euro za latte i 9 euro za szklankę mleka dla 3-letniego dziecka”. Inny dodał, że butelka piwa kosztowała go 18 dolarów, a woda 12 dolarów.
Cafe Lavena jest restauracją zbudowaną już w 1750 roku i jest jednym z historycznych miejsc w Wenecji. Jej patronem w przeszłości był Richard Wagner. Zlokalizowano ją w najbardziej słonecznym rogu Placu Świętego Marka ze wspaniałym widokiem na fasadę Bazyliki. I właśnie ten widok jest istotą ceny. Właściciel restauracji nie ukrywa, że płaci się nie za jedzenie i napoje tylko za to widać co wokół. Dodatkowo nastrój tworzy grający tutaj na żywo band muzyczny, za który naliczana jest także opłata. Wszystko jest jawne, informacje są dostępne i nikt nie ma prawa czuć się oszukany. Siedząc w takim miejscu, delektując się niezwykłym widokiem Placu Świętego Marka, nie powinno przywiązywać się nadmiernej wagi do jedzenia czy napojów, które spełniają tutaj rolę tylko dodatków. To tak jak widzowie idący do kina i zajadający się popcornem. Płacą za bilet, a popcorn jest uzupełnieniem.
Jeśli ktoś naprawdę chce się tylko napić kawy skorzystać może ze znajdującego się wewnątrz baru, gdzie siedząc na stołku z widokiem na barmana, dostanie espresso za 1.25 euro. Goście siedzący przy stolikach w ogródku pełnią rolę widowni, przyglądającej się zabytkowemu placowi, czemu towarzyszy nastrojowa muzyka.
Cafe Lavena zmaga się od lat z zalewem reklamacji. Już w 2013 na facebooku furorę zrobił wpis, w którym któryś z klientów skarżył się, że za cztery espresso, wzmocnione alkoholem, zapłacił 95 euro. Szef z łatwością się obronił, wskazując na to, że czarno na białym ceny widnieją w menu.
Chociaż ceny w Cafe Lavena są wysokie to jej atutem jest nie tylko doskonała lokalizacja, ale także wysoki standard obsługi. Nikt nie skarży się na jakość jedzenia ani na kelnerów. Nie można tego samego powiedzieć o wszystkich restauracjach w Wenecji. W zasadzie łączy je jedno: wszędzie jest drogo, a w wielu miejscach kosmicznie drogo, ale przy tym często jedzenie jest, co najwyżej, przeciętne.
Wchodząc do restauracji w Wenecji warto starannie przyjrzeć się cennikowi i informacjom o obowiązkowych dopłatach i narzutach. Zazwyczaj do ceny doliczana jest dopłata za obsługę, czyli napiwek, co nie oznacza wcale, że na końcu kelner nie zażąda zapłacenia mu „tipu”. I niekoniecznie musi swe żądanie wyrazić w uprzejmej formie. Wie, że brak klientów mu nie grozi. Codziennie do Wenecji przybywa ponad 70 tysięcy nowych turystów, a ten jeden obrażony na żądanie napiwku klient i tak już nie wróci. W zasadzie trudno jest uniknąć zaskoczenia decydując się na wejście do weneckiej restauracji. Zawsze może pojawić się jakaś niepoodziewana, niezauważona w menu, dopłata.
Liczba skarg na astronomicznie wysokie ceny w restauracjach i kawiarniach Wenecji wymusiła zainteresowanie na władzach miasta. Burmistrz zareagował po raz pierwszy w styczniu, w okresie niskiego sezonu, który – jak się okazało – nie stanowił przeszkody dla właściciela jednej z restauracji w dążeniu do maksymalizacji dochodów. Czterech Japończyków poskarżyło się, że za cztery steki, talerz frytek i butelkę wina zapłacili 1100 euro! Nie wymieniono nazwy lokalu, wiadomo tylko, że położony jest w pobliżu Placu Świętego Marka.
Burmistrz uznał, że to już przesada, że należy wprowadzić kary za faktyczne ograbianie turystów. Nie był to jednak odosobniony przypadek. Z pewnością jest wiele podobnych. I sytuacja raczej nie zmieni się tak długo jak Wenecjanom nie będzie zależało na turystach. Teraz nie tylko im nie zależy, ale przeciwnie: dla mieszkańców są oni prawdziwą zmorą. Ciągle pojawiają się pomysły na ograniczenie napływu nowych gości. Myśli się o wprowadzeniu limitów, sprzedaży biletów wstępu, itp. Jeżeli udałoby się wydatnie zahamować strumień turystów, to może i w restauracjach (a także hotelach – ale to osobna historia) ceny uspokoiłyby się trochę. Na razie na nic takiego realnie się nie zanosi i jedynym sposobem na uniknięcie poważnego uszczerbku w kieszeni jest rozważne korzystanie z restauracyjnych ofert.