Programy partnerskie
Wystarczy mieć własną stronę internetową z dostatecznie dużym ruchem, aby zapisać się do któregoś z wielu programów partnerskich prowadzonych przez rozlicznych dostawców – sprzedawców, producentów. Są wśród nich także programy o tematyce turystycznej. Większość umożliwia zarabianie na sprzedaży biletów lotniczych, miejsc w mieszkaniach wakacyjnych i w hotelach. Wycieczki turystyczne, zwłaszcza te zagraniczne, zdarzają się o wiele rzadziej.
Bardzo dobry technicznie
Chyba jedyną firmą turystyczną, która zbudowała prawdziwy program partnerski umożliwiający rezerwacje miejsc w wycieczkach zagranicznych organizowanych przez touroperatorów, jest biuro podróży Foster Travel, na co dzień zajmujące się sprzedażą agencyjną. Na agencyjnym rynku odgrywa poważną rolę, ma wystarczającą liczbę klientów, aby zadowolić rosnące apetyty organizatorów, nakładających na agentów wysokie limity minimalnych sprzedaży, warunkujące utrzymywanie współpracy. Dzięki temu, Foster Travel ma oferty wszystkich touroperatorów, których chce.
Parę lat temu, w zamiarze dalszego poprawienia wyników, Foster Travel postanowił zatrudnić do sprzedaży właścicieli stron internetowych, nie będących jednak agentami turystycznymi – różnych blogerów, pasjonatów turystyki, sklepy ze sprzętem turystycznym, itp. Zbudował program partnerski. Taki z prawdziwego zdarzenia. Z bardzo rozbudowanym API, dającym niemal niegraniczone możliwości właścicielom stron (zwanych wydawcami) wykorzystywania informacji o dostępnych wycieczkach. Bez trudu można wybierać poszczególne elementy ofert (ceny, hotele, kategorie, organizatorów, wyżywienie, etc., etc.) i zamieszczać je, w wybranej przez siebie formie, na własnej stronie internetowej. Szczegółowo pisaliśmy o tym kilka lat temu („Zarabianie w turystyce. Program partnerski”).
Głównym atutem programu partnerskiego (czasami zwanego także afiliacyjnym) Foster Travel jest wspomniane rozbudowane API, do którego otrzymuje się dostęp od razu, w chwili zawarcia umowy. Większość dostawców ogranicza współpracę do dostarczenia gotowych widżetów do wklejenia na stronę, albo do banerów reklamowych. Metodę tę stosują nawet bardzo duże firmy. Takie jak booking.com, który wprawdzie oferuje widżety w urozmaiconych formach, to dostęp do API daje tylko tym wydawcom, którzy pochwalić mogą się bardzo wysokimi liczbami rezerwacji. U wielu innych dostawców najczęściej spotykaną formą są zwykłe banery reklamowe. Jeżeli zdarzy się, że użytkownik strony kliknie w taki baner, u dostawcy rejestruje się „ciasteczko” utrzymywane przez jeden/dwa miesiące. Jeśli w tym czasie ten sam użytkownik coś kupi na stronie dostawcy, to wydawca otrzymuje prowizję.
W przypadku systemu Fostera, sprawa jest o wiele prostsza. Użytkownik wybiera ofertę na stronie wydawcy i już tam zaczyna się proces rezerwacji. Kliknięcie prowadzi do przekierowania na stronę Foster Travel, która jednak jest dość dobrze wizualnie zintegrowana ze stroną wydawcy. Przyjrzeć się temu można także na naszym portalu („Wycieczki”), bowiem sami korzystamy z systemu Fostera…
Coraz gorsza oferta
Drugą zaletą systemu Foster Travel jest dostęp do ofert niemal wszystkich touroperatorów. A ściśle mówiąc: był. Niestety, teraz jest inaczej. Już przed dwoma laty, tuż przed sezonem letnim 2016, z programu wyłączono oferty Rainbowa. Była to duża strata, bowiem Rainbow w owym czasie był drugim pod względem obrotów biurem podróży w Polsce (w tym roku spadł na trzecie miejsce). Stratę rekompensował fakt, że mniej więcej w tym samym czasie do Foster Travel dołączyła firma TUI, wcześniej nieobecna. Brak ofert Rainbowa u wydawców nie oznacza, oczywiście, wycofania się biura ze współpracy z Fosterem. Tylko wydawcy pozbawieni zostali – jakkolwiek dziwacznie to zabrzmi – prawa do reklamowania i wspierania sprzedaży ofert biura podróży Rainbow. Nie jest jasne czym kierowali się decydenci z Rainbowa wprowadzając takie wyłączenie.
Niestety, nie był to koniec. W ślady Rainbowa poszli inni. Obecnie z systemu partnerskiego wykluczono oferty Itaki, TUI, a nawet – co naprawdę zadziwia – nowo zaistniałego w Polsce, zupełnie u nas nieznanego, egipsko-niemieckiego biura podróży ETI. W rezultacie, wydawcom pozostawiono możliwość promowania wycieczek organizowanych przez wszystkie firmy, z wyłączeniem trzech największych…
Prawdopodobną tego przyczyną jest stale rosnąca quasi-monopolizacja rynku turystycznego. Czołowi organizatorzy systematycznie, z podziwu godną skutecznością, pozbywają się konkurentów, mających coraz mniejsze znaczenie lub wycofujących się z działalności. Prowadzi to do czegoś w rodzaju pychy wśród potentatów, przekonanych o własnej sile, z której rodzą się prawa do stawiania warunków. Ich doskonałe samopoczucie wzmacnia utrzymująca się koniunktura. Prowadzona konsekwentnie przez lata kampania pod hasłem „wycieczki kupujcie tylko w renomowanych biurach podróży” przyniosła rezultaty. Dziś większość klientów uważa, że tylko lecąc na wycieczkę z „renomowanym biurem” może liczyć na prawdziwie udany wypoczynek, nawet wtedy, gdy inne biuro – nie „renomowane” – sprzedaje miejsca w tym samym hotelu!
Zapomnijmy o dochodach
Wyłączenie trzech największych biur z systemu partnerskiego stawia pod znakiem zapytania sensowność podejmowania współpracy. Wszak są to właśnie biura najbardziej „renomowane”. Niczego nie ujmując takim organizatorom jak Net Holiday, Mouzenidis Travel, Onholidays, warto postawić sobie pytanie ilu użytkowników witryny, której podstawowym zadaniem nie jest sprzedaż wycieczek, zdecyduje się na zawężenie wyboru do ich ofert. Tym bardziej, że wystarczy wejść na stronę prawdziwie sprzedażową, choćby fostertravel.pl, aby zobaczyć, że wariantów wypoczynku jest znacznie więcej, a ceny także mogą być inne.
W obecnej sytuacji, program partnerski Foster Travel, choć nadal najlepszy w tym segmencie turystyki (bo, w zasadzie, jedyny), nie może dawać nadziei na zauważalne dochody dla wydawców. Spełnia za to dobrze rolę ciekawego gadżetu, urozmaicającego witrynę.
Jarosław Mojzych
10 maja 2018