Do Europy...
Organizacja przedsiębiorców turystycznych PIT pozazdrościła rozgłosu politykom. Od roku, w Polsce trwa konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego. Jedni politycy jeżdżą do Brukseli skarżąc się na „łamanie prawa”, inni się na to oburzają. A cała sprawa w bardzo niewielkim stopniu interesuje opinię publiczną. Na podobny pomysł wpadła PIT. Także wybrała temat niewzbudzający większego zainteresowania wśród turystów i także zamierza pójść na skargę „do Europy”.
PIT to Polska Izba Turystyki. Organizacja skupiająca biura podróży, towarzystwa ubezpieczeniowe, hotele, pensjonaty, korporacje targowe, itp. Zadaniem PIT jest ochrona interesów branży turystycznej. Co nie przeszkadza jej w częstym prezentowaniu siebie jako obrońcy praw klientów przedsiębiorstw turystycznych (co niekiedy nie jest sprzeczne, ale nie zawsze).
W naszym kraju zarejestrowanych jest około 7000 biur podróży. Większość, bo 4230 to firmy określające się jako organizatorzy turystyki lub pośrednicy. Mniejszą część (2730) stanowią podmioty zajmujące się wyłącznie sprzedażą agencyjną. Co nie znaczy, że w pierwszej grupie nie ma agentów, tyle tylko, że próbują oni także robić imprezy własne.
Do PIT należy około 500 firm. Zważywszy, że są tam nie tylko biura podróży, to z grubsza skupia ona około 4-5% przedsiębiorców turystycznych. Można wprawdzie zakładać, że jest to ta „ważniejsza” część, bo są tam firmy największe, ale nie jest to prawda. Ogromna, wręcz miażdżąca część biur podróży to firmy małe i bardzo małe, zatrudniające po kilku pracowników. W ponad 97% z nich, załogi liczą mniej niż dziesięć osób.
Ale mimo małej liczby członków, PIT jest największą organizacją przedsiębiorców zajmujących się turystyką (lub jakoś z nią związanych) w Polsce. Najwyraźniej, ludzie z branży turystycznej nie przepadają za współdziałaniem…
PIT-owi nie podoba się Turystyczny Fundusz Gwarancyjny (TFG). TFG jest mechanizmem wprowadzonym w listopadzie 2016, mającym w większym stopniu chronić pieniądze klientów biur podróży, na wypadek problemów z ich wypłacalnością. Chociaż PIT często, chyba nawet zawsze, podkreśla swą troskę o interes klientów, to z tego pomysłu nie jest zadowolona. O samym funduszu pisaliśmy wielokrotnie, bo temat żyje już kilka lat, a aktualne szczegóły zamieściliśmy w artykule: „Opłaty za finansowe bezpieczeństwo”.
Na początku grudnia, szefowie PIT (a jest ich niemało – sama tzw. Rada Naczelna liczy 27 osób) spotkali się na specjalnej naradzie, zrelacjonowanej przez rp.pl, na której wyrazili niezadowolenie z trybu wprowadzenia TFG, nie kryjąc swego „zbulwersowania brakiem rzetelnego uzasadnienia przyjętej przez Ministerstwo Sportu i Turystyki koncepcji funduszu”. A jeszcze niedawno, choć w innej politycznej rzeczywistości, opinie PIT były diametralnie odmienne. To wtedy PIT domagała się, od ówczesnego rządu, szybkiego wprowadzenia funduszu. Teraz oczekuje uzasadnienia. Jakby go nie znała. Co takiego się zmieniło? Poza rządem, oczywiście.
Różnica jest duża. Projekt sprzed dwóch lat stworzono z rozmachem. Przewidywał utworzenie zarządu, rady programowej, zatrudnienie sztabów ludzi (którzy nie za bardzo mieliby co tam na co dzień robić), ze średnim kosztem wynagrodzeń 8.7 tys. zł na osobę („Fundusz Gwarancyjny rozwiąże wszystkie problemy”). Marszalkowie domagali się nawet powołania oddziałów wojewódzkich, z własnymi zarządami, radami programowymi, itp. Tymczasem, teraz wyglądać ma to inaczej. Cały fundusz to zwykłe konto bankowe, na które organizatorzy imprez turystycznych muszą wpłacać składki. I nic więcej.
Ludziom z PIT to się nie podoba, a niezadowolenie pogłębia poczucie niedocenienia. W czasie narady padały zarzuty o zbyt słabe konsultacje ze „stroną społeczną” i o to, że „praktycy z PIT” dopuszczani są przez ministerstwo tylko na etapie zbierania opinii. Jak widać, PIT uważa, że powinna nie tylko wyrażać opinie, ale także podejmować decyzje. Właściwie to nie wiadomo co takiego ludziom z PIT w tej wersji funduszu aż tak się nie podoba, że uznali go za najgorszy w Europie(!). Najbardziej chyba to, że nie jest to „ich” projekt…
Pojawiły się także inne zarzuty. Związane z rozliczeniami VAT-u. W rezultacie zgromadzeni na zebraniu zobowiązali swój zarząd do przygotowania skargi do Komisji Europejskiej, podkreślając, że organy administracji państwowej są: „nieprzychylne branży turystycznej i nie są skłonne do stworzenia prawa sprzyjającego jej działalności. Polska Izba Turystyki zamierza więc szukać pomocy u wszystkich dostępnych instytucji przychylnych polskiej turystyce, w tym w instytucjach europejskich”.
Turystów interesuje dobry wypoczynek, przy rozsądnych kosztach. Problemy z funduszem gwarancyjnym nie budzą szerokiego zainteresowania. Są wewnętrznym problemem branży. W końcu, na wakacje jeździ się nie częściej niż raz w roku (niektórzy jeżdżą dwa razy). Prawdopodobieństwo zetknięcia się przeciętnego mieszkańca Polski z Turystycznym Funduszem Gwarancyjnym jest chyba mniejsze niż z Trybunałem Konstytucyjnym…
Za granicę, w celach turystycznych, wyjeżdża rocznie około 11 mln Polaków, średnio spędzając tam 9 nocy. Wyjazdowym hitem nie jest ani Grecja, ani Turcja. Najwięcej turystów z Polski wyjeżdża do Niemiec (w 2015 roku – 2.1 mln). Na drugim miejscu są Włochy – 0.9 mln, a na trzecim: Wielka Brytania – 0.8 mln. Podkreślmy, że są to wyłącznie wyjazdy turystyczne (a nie do pracy). Dopiero na czwartym miejscu znalazła się Chorwacja (0.66 mln), a na piątym – znany z biur podróży lider – Grecja (0.61 mln). W danych tych pominięto dzieci. Uwzględnione są tylko osoby mające więcej niż 15 lat.
Większość Polaków, jadąc na wypoczynek na wakacje, wcale nie korzysta z usług biur podróży lub korzysta z nich w ograniczonym zakresie. Nie wszyscy także latają samolotami. Rynek czarterowy to obecnie około 2 mln osób, wliczając w to także dzieci (prawdopodobnie około 20%). Tylko 22.6% turystów kupiło w 2015 roku wycieczki w biurze podróży. Aż 66% zorganizowało je sobie samodzielnie, wybierając się na nie niekoniecznie samolotem.
Turystyczny Fundusz Gwarancyjny ma przede wszystkim chronić klientów kupujących w biurach podróży wycieczki czarterowe. To oni są najbardziej zagrożeni skutkami bankructw. Ale tacy klienci stanowią niewielki odsetek ogółu turystów (nie mówiąc już o wszystkich mieszkańcach Polski) i, co ważniejsze, nie każdy z nich z zapartym tchem śledzi biznesowe problemy firm, w których kupuje usługi.
Temat nie cieszy się większym zainteresowaniem. Emocje wzbudza jedynie wśród części branży, a chyba największe u jej reprezentanta, za jakiego uważa się, wyraźnie cierpiąca z powodu niedopieszczenia przez rządzących, Polska Izba Turystyki. Dlatego postanowiła poskarżyć się „Europie”…
Jarosław Mojzych
Źródła:
rp.pl
Ministerstwo Sportu i Turystyki
Uniwersytet Ekonomiczny we Wroclawiu
15 grudnia 2016