Bez ryzyka
Pieniądze klientów biur podróży będą bezpieczne! Po paruletnich korowodach, przy zmieniających się ministrach i, odpowiedzialnych za turystykę, dyrektorach departamentów, w końcu Sejm przyjął ustawę o utworzeniu specjalnego funduszu gwarancyjnego. Niedługo, kupując miejsca w wycieczce organizowanej przez biuro podróży, turyści nie będą musieli kłopotać się myślami, czy przypadkiem nie trafili na firmę, która za chwilę zbankrutuje, zabierając ze sobą wpłacane właśnie pieniądze. W najgorszym wypadku z wyjazdu wyjdą nici, ale wpłatę uda się odzyskać. I to bardzo szybko.
Szybkość zwrotu wpłacanych pieniędzy to jest główna zaleta nowowprowadzanej ustawy. Dotychczasowe zabezpieczenia, nie dość, że niewystarczająco wysokie, to dawały szanse na odzyskanie części środków (zwykle małej) po zakończeniu całego procesu reklamacyjnego, trwającego rok. Zatem, najwcześniej po upływie roku, pechowcy, którym przytrafiło się kupić wycieczkę w bankrutującym biurze, mogli liczyć na jakiś zwrot. Teraz wszystko ma zamknąć się w okresie jednego miesiąca, a w szczególnych sytuacjach – dwóch miesięcy. I co najważniejsze – zwracane będą pełne kwoty.
Według dotychczas obowiązujących przepisów, biura podróży, zajmujące się organizacją wyjazdów, zobowiązane są do wykupowania tzw. gwarancji touroperatorskich. W formie zabezpieczeń bankowych lub – co dzieje się o wiele częściej – poprzez wykupienie odpowiednich polis ubezpieczeniowych. Wysokość tych gwarancji jest określona rozporządzeniem ministra turystyki. Sumy gwarancyjne, często, okazują się zbyt małe, aby pokryć roszczenia klientów, zwłaszcza wtedy, gdy biuro pada, zostawiając klientów gdzieś daleko, których trzeba sprowadzić do Polski.
Stąd pomysł utworzenia specjalnego, dodatkowego funduszu. Oczywiście, nie ma nic za darmo. Za takie zabezpieczenie turyści będą musieli zapłacić. Zobowiązanie finansowe dotyczy firm turystycznych, ale jest całkiem jasne, że koszty przeniosą na klientów. Nie mają zresztą wielkiego wyboru. Marże w turystyce wyjazdowej są niewiarygodnie małe. Zależą od wielu czynników (przede wszystkim od stopnia realizacji przygotowanego programu), ale nikogo nie dziwi, ani nie smuci, gdy na jednym kliencie zarobi np. 50 zł. Czasami bywa mniej, a zdarza się, że marża jest ujemna. Tymczasem utworzenie funduszu wymaga składki od każdego obsłużonego klienta. Jej wysokość ustalona zostanie później przez ministerstwo, ale wiadomo, że zawierać się będzie w przedziale 0 – 30 zł od osoby. Wszystko wskazuje na to, że wycieczki samolotami czarterowymi obłożone zostaną maksymalną opłatą. Trzeba się zatem liczyć z podwyżką cen imprez, co zauważalne będzie głównie w przypadku wycieczek najtańszych. Pobyty w hotelach średniej i wyższej klasy podrożeją, w wartościach względnych, nieznacznie.
Fundusz gwarancyjny utworzony został w sposób typowy dla obecnego Sejmu. Całość przeprowadzono w błyskawicznym tempie. Do pomysłu powrócono na początku czerwca, a pod koniec lipca przeprowadzono dwa ostatnie czytania, ustawę uchwalono i przekazano do Senatu. Tym razem nie zaproszono do kolejnych konsultacji przedstawicieli rozlicznych organizacji turystycznych, co z pewnością przyspieszyło całą procedurę. Ominięto długotrwałe dysputy, ciągle o tym samym. Bowiem organizacje turystyczne miały okazje wielokrotnie spotykać się z urzędnikami ministerstwa turystyki, w okresie ostatnich kilku lat i z pewnością zdołały wyartykułować swoje opinie i poglądy.
Fundusz zanim powstał, przeszedł długą i krętą drogę. Były kiedyś pomysły, aby uczynić z niego rozbudowaną i kosztowną strukturę, z zarządem, specjalną radą, a nawet z oddziałami terenowymi. Obecnie przyjęto znacznie skromniejszą wersję. Fundusz turystyczny to, tak naprawdę, specjalny rachunek bankowy, którym opiekować się będzie, istniejąca już struktura, jaką jest Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Pozwoliło to na obniżenie kosztów własnych. Nie będzie dodatkowych prezesów, dyrektorów, szefów departamentów. Chociaż i tak, szacowany na 2.5 mln koszt wydaje się dość wysoki.
W utworzeniu funduszu, lobby dużych firm turystycznych dostrzegło szansę na ostateczne wyczyszczenie rynku, na wyeliminowanie drobnych konkurentów. Podniosły się głosy, że niesprawiedliwą jest sytuacja, w której wszyscy płacą takie same składki. Zarówno giganci jak i maluchy. Przecież oznacza to, że ci najwięksi ponosić będą ciężar utrzymania funduszu, a ci mali tylko będą patrzeć, aby zbankrutować i kosztem potentatów wywinąć się od odpowiedzialności.
Pomijając całą absurdalność takiego rozumowania (kto zakłada firmę z zamiarem jej zbankrutowania), to jak wiadomo, działalność głównych firm wpływa na losy największej liczby klientów, a wyrażane wprost sugestie aby „różnicować składki proporcjonalnie do ryzyka związanego z działalnością różnych firm” oznaczają tęsknoty za podniesieniem opłat ponoszonych przez małe biura podróży (bo kto odważy się powiedzieć, że któryś z potentatów stanowi zagrożenie?).
Jest, zapewne, prawdą, że dziś największe biura podróży w bardzo niewielkim stopniu zagrożone są upadłością, ale przecież nie zawsze tak było i czy można mieć pewność, że zawsze tak będzie? Przypomnijmy sobie skutki upadku dużej i swego czasu słynnej firmy Sky Club. Od zdarzenia tego upłynęły już cztery lata. Mamy inną sytuację, poprawiły się warunki ekonomiczne, a biura podróży nauczyły się lepiej zarządzać ryzykiem. Prawdopodobieństwo upadku giganta jest dziś niemal zerowe. Co zdarzy się w przyszłości, tego jednak nie wiemy.
Podniesienie składek dla firm małych równałoby się ich usunięciu z rynku (a co oznacza quasi-monopol grupki potentatów nikomu nie trzeba mówić). Oferują one głównie tanie wyjazdy i zróżnicowanie składek na ich niekorzyść byłoby bardzo zauważalne w cenach ofert.
Na szczęście, wysiłki lobby dużych organizatorów (na razie?) nie przyniosły efektu. Wszyscy płacą tyle samo. I nie ma niczego dziwnego w tym, że duże biuro podróży płaci wielokrotnie więcej od małego. Jest to powszechnie obowiązująca zasada w świecie ubezpieczeń. Wszak np. duża galeria handlowa też ponosi znacznie większe koszty ubezpieczenia niż kiosk Ruchu. I nikogo to nie dziwi.
Dla Sejmu zaczęły się wakacje. Zdążył w ostatniej chwili. Wszystkie kluby zgodnie głosowały „za”. Po prawdopodobnym zatwierdzeniu jej przez Senat i Prezydenta, w pełni ma zadziałać w ciągu trzech miesięcy od chwili ogłoszenia. Na wejście w życie niektórych z jej postanowień, czas oczekiwania będzie krótszy (dwa tygodnie). W praktyce oznaczać to może, że turyści uzyskają całkowitą ochronę począwszy od najbliższego sezonu zimowego.
Jarosław Mojzych
25 lipca 2016